poniedziałek, 30 kwietnia 2012

(Dwa dni przed założeniem bloga)

Nie jestem pewien, czy uda mi się dziś dokończyć bloga. Co niektórzy pewnie będą zaskoczeni jego wyglądem, ale jeszcze zobaczymy. Google daje naprawdę olbrzymie możliwości, dzięki czemu można dowolnie modyfikować bloga, oczywiście posiadając podstawową wiedzę z zakresu html i css.

Akademik opustoszał. W piątek było jeszcze kilka osób, oglądałem nawet ze znajomym telewizję. W sobotę zrobiłem duże zakupy, a wieczorem pojechałem odwiedzić znajomych. Siedzieliśmy na balkonie i piliśmy piwo do 3. w nocy. Poza piciem było duuuużo jedzenia. Nażarliśmy się jak świnie, a jedzenia nie ubywało. Było Spaghetti, były udka z kurczaka, frytki, lody i jakieś kanapki. Jedliśmy bez przerwy. Zasiedziałem się długo i postanowiliśmy, że będę spał u znajomych, bo niestety autobusy nocne tam nie jeżdżą. Przed snem oglądaliśmy "suchary" w wykonaniu znanego wszystkim Karola Strasburgera. Śmialiśmy się z jego kawałów, jakby były śmieszne. Potem poszliśmy spać. Tak się złożyło, że musiałem się zmieścić w jednym łóżku razem z kumplem. Łóżko było na tyle duże, że nie musieliśmy się przytulać...

Obudziłem się wypoczęty i zmięty. Nie zdążyłem nawet wypić herbaty, bo musieliśmy się śpieszyć na autobus(znajomy szedł do pracy). Z dwoma przesiadkami dojechałem w swoje okolice. W akademiku panował przerażający upał, więc włączyłem wiatrak i wypiłem zimne mleko. Potem było pranie, sprzątanie i przede wszystkim zabawa przy nowym blogu.

Miałem kilka rozmów przez telefon. Pierwszy telefon był od ciotki zakonnicy, drugi od siostry, a trzeci od koleżanki, która chciała się spotkać. Nie będę już tłumaczył, która to, ale znamy się długo i jesteśmy bardzo bezpośredni względem siebie. Poszliśmy na piwo i na kolejne, a na koniec na najlepsze w mieście zapiekanki. Odprowadziłem Ją pod mieszkanie i wróciłem do siebie. To dziwne, że mieszka tu od urodzenia a zna to miasto gorzej ode mnie. To nie pierwszy taki przypadek. Ludzie którzy urodzili się w tym mieście niechętnie je zwiedzają, a jeśli już, to jedynie najbliższe okolice.

Jutro najprawdopodobniej będzie miało miejsce kolejne spotkanie - z Tą zaręczoną dziewczyną. Podobno Jej facet jest o Nią zazdrosny i pytał Ją o wiele szczegółów. Ale miałby minę gdyby dowiedział się, że jego narzeczona zamierza spędzić ze mną w jednym pokoju jakieś 5 godzin. Oczywiście to tylko plany, jak będzie naprawdę - dowiem się jutro.

czwartek, 26 kwietnia 2012

(Pięć dni przed założeniem bloga)

Mój blog przestał się rozwijać, ale nie zamierzam się poddawać - wciąż piszę. Tym razem nieco inaczej, bo sam do siebie, w głupim notatniku na komputerze. Oj wydarzyło się dużo, bardzo dużo.

Środa nie była ciekawa. Zasnąłem o 10. rano, obudziłem się wieczorem. Przygotowałem sobie garnitur i wyprasowałem wszystkie koszule. Nie ma to jak prasować na stole akademickim. Deska do prasowania to jedna z rzeczy, których bardzo mi brakuje. Po prasowaniu napisała do mnie K. - chciała porozmawiać. Poszliśmy na klatkę schodową i rozmawialiśmy dobrą godzinę. Niestety nie mogę napisać o czym, to zostanie tylko w mojej głowie. Gdy skończyliśmy rozmawiać dostałem zaproszenie na grilla organizowanego prze kolegę, któremu właśnie urodziło się dziecko. Poszliśmy w miejsce, gdzie grille rozstawia setki studentów i tak wesoło siedzieliśmy na kocu i piliśmy piwo.

Wróciłem stosunkowo szybko, chciałem się wyspać na rozmowę w sprawie pracy. Niestety zanim się umyłem, zjadłem itd. minęło sporo czasu. Ostatecznie poszedłem spać o 4.

Alarm obudził mnie o 8.01 - nigdy nie ustawiam równych godzin, tak jakoś się przyjęło. Dużo czasu nie miałem, zdążyłem zrobić śniadanie, wziąć prysznic, ubrać się, wypastować buty. Zdecydowałem się dotrzeć na miejsce o własnych siłach, dawno nie spacerowałem w tamtym kierunku. W firmie byłem o 10. Rozmowa poszła mi bardzo dobrze, gość powiedział, że właściwie sam ją poprowadziłem. Dopiero teraz dowiedziałem się o co chodzi w tej pracy. Otóż miałbym być doradcą finansowym. Mało tego - musiałbym pozyskiwać klientów spośród własnych znajomych. Oczywiście gość nie powiedział mi tego w ten sposób, sam wielu rzeczy musiałem się dowiedzieć. Lampka ostrzegawcza zapaliła mi się w momencie, gdy facet zaczął się chwalić ile to on nie zarabia. Zaczął mówić, że ludzie bogaci są szczęśliwi. Oczywiście to też wprowadził do rozmowy w taki sposób, aby zasugerować, że mogę tam dużo zarobić. Później zaczął mówić o tym, że jego firma jest tak zajebista, że nie daje żadnej podstawy płacy, dostanie się tyle, ile się wypracuje i to jest bardzo sprawiedliwe i korzystne. Ciężko nawet powtórzyć sposób w jaki On to mówił, pewnie musiał przejść specjalny kurs dotyczący manipulacji ludźmi. Potrafił tak przeprowadzić rozmowę, że wzbudził naprawdę duże zaufanie. Niestety, pomimo, że znam się trochę na finansach, nie mam zamiaru angażować się w taką robotę i "sprzedawać" swoich znajomych. Praca jest ciekawa, bo ćwiczy zdolność manpulacji innymi, ale i podejrzana, bo najważniejsze tematy były omijane szerokim łukiem.

Wróciłem do akademika z przekonaniem, że nie przyjmę tej oferty. Wieczorem próbowałem się dodzwonić do faceta, ale nie odbierał, więc napisałem mu ładnego SMS-a. Po biegach z S. spotkałem się z A. Tak jak podejrzewałem, A. wciąż jest dość łatwa. Gdy pojawiła się jej współlokatorka, A. trzymała nogi oparte na moich kolanach, a ja bawiłem się Jej udami... No i zabawa się zepsuła.

A później? Później zadzwonił do mnie były współlokator z prośbą o pomoc. Nie potrafił uruchomić laptopa. Powiedziałem, że jeśli chce, to niech wpadnie do mnie, do akademika. Tak zrobił. Rozwiązałem Jego problem, powiedziałem co jeszcze trzeba będzie zrobić i wypiliśmy po piwie. Zaproponowałem też wspólnego grilla w większym gronie, poprosiłem, żeby pogadał ze wspólnymi znajomymi i zaprosił ich w moim imieniu. Najprawdopodobniej spotkamy się w sobotę albo niedzielę.

Akademik powoli pustoszeje, ludzie wyjeżdżają do domów. Ja postanowiłem na razie tam nie wracać. Mam tu wystarczający spokój, nie mam zamiaru się z nikim użerać. Podejrzewam, że będę tu dość samotny, ale czy to coś zmienia? Poza tym szykuje się parę spotkań, więc nie jest tak źle.