niedziela, 14 lipca 2013

Opis minionego tygodnia

Tydzień temu w piątek, miała miejsce spora impreza, organizowana przez mojego kolegę z pracy. Początkowo nie planowałem tam iść. O 20 byłem z B. w sklepie i robiłem zakupy. Później przyszła olbrzymia ulewa. Staliśmy na przystanku i obserwowaliśmy jak ludzie uciekają przed deszczem. Dwie dziewczyny postanowiły się nie przejmować, ściągnęły buty i zaczęły skakać i krzyczeć. To było świetne!

Tramwajem przedostaliśmy się do mieszkanie B. Całe szczęście, że miałem parasol. Po drodze zadzwonił do mnie T2. On również wiedział o organizowanej imprezie i przekonał mnie, żebym tam poszedł. Mieliśmy spotkać się gdzieś w okolicach akademików. T2 przyszedł razem ze swoim bratem. Zaskoczył mnie, bo umówił się z trzema dziewczynami. Jeszcze bardziej byłem zdziwiony, gdy zobaczyłem owe niewiasty. Były całkowicie pijane! Idąc na imprezę, jedna z nich bez przerwy mówiła mi jaka to nie jest "nak*rwiona". Gdy dowiedziała się, że pracuję w tej samej firmie co T2, chciała się do mnie przytulać...

Na szczęście droga nie była aż tak długa i szybko dotarliśmy na miejsce. Impreza przerosła moje oczekiwania. Przede mną stał duży dom. Cały dom był miejscem zabawy. Samo przywitanie się ze wszystkimi zajęło ponad 10 minut. Było tam grubo ponad 50 osób. Jak to wszystko wyglądało? Na parterze większość piła a niektórzy spali. Na górze, grupka osób grała w butelkę. W piwnicy przesiadywali dresiarze i rozmawiali o tym jak to się kiedyś z kimś bili. Około północy przyszedł profesjonalny DJ i w piwnicy zrobiła się dyskoteka. W tym czasie spacerowałem pomiędzy ludźmi i nie mogłem wyjść z podziwu. Moje imprezy były bardzo niewinne przy tej. Kobiety były bardzo roznegliżowane. Jedna chwaliła się swoimi tatuażami na różnych częściach ciała. Inna upiła się do tego stopnia że krzyczała w stronę wiatraka i myślała, że jest to śmieszne...było to śmieszne.

Impreza zakończyła się tym, że jej organizator pobił się z facetem, który próbował poderwać jego byłą dziewczynę. Wyszedłem razem z T2, jego bratem i dziewczynami. Skierowaliśmy się w stronę rynku z nadzieją na znalezienie knajpy, w której można byłoby wypić piwo. Zamiast knajpy, znaleźliśmy McDonalda... Zjedliśmy, tępo patrząc na siebie. Byliśmy tak zmęczeni, że zdecydowaliśmy rozejść się do domów. O 6. rano wróciłem do akademika. Złapałem czkawkę, której nie mogłem się pozbyć do momentu, aż położyłem się spać.

Następnego dnia opowiedziałem B. o imprezie. Była zadowolona, że nie zdecydowała się pójść.

Któregoś dnia na korytarzu akademika spotkałem Grzesia, który powitał mnie w bardzo zaskakujący sposób:

- Cześć, nie mógłbyś mnie przenocować? Jestem bezdomny, współlokator wyrzucił mnie z mieszkania, a rodzice nie chcą dać pieniędzy, bo się nie uczę.

Hmm... Cały Grzesiu. Wiedziałem, że kiedyś tak będzie. Nie mogłem się zgodzić na przenocowanie, bo gdybym to zrobił, nigdy by się nie wyniósł. Podejrzewam, że taki sam problem miał jego wcześniejszy współlokator. Wkurzył mnie tym, że jakiś czas później zaczął snuć plany o jednoosobowym mieszkaniu. Przecież nie ma żadnych pieniędzy, nie ma pracy - nie szuka jej nawet! Nie stać go na żadne mieszkanie, a mówi o jednoosobowym. Ten człowiek żyje utopią! Ostatecznie sprawa wyjaśniła się gdy Grzesiu zamieszkał u M. Próbował zdać egzamin z elektroniki, a gdy dowiedział się, że nie zdał - pojechał do domu. Kiedyś zrobiło mi się Go żali i pozwoliłem mu uczyć się przez noc u mnie. On i tak się nie uczył, tylko oglądał jakieś głupie filmy w internecie. Chciałem mu pomóc, jakoś go zmobilizować, poczęstowałem go nawet kolacją, zrobiłem kawę, ale wszystko na nic. Facet nie nadaje się na studia.

W niedzielę o godzinie 17. dostałem telefon od kierowniczki. Zszedłem na dół - była u siebie. Poprosiła mnie, bym się przeprowadził, bo nie mogę samotnie mieszkać w jednym pokoju. Ależ byłem wkurwiony. Musiałem zacząć przenosić rzeczy. Postanowiłem, że zamieszkam z MoD. Ostatnio dobrze się z nim dogaduje, a MoD bardziej dba o porządek. Przeprowadzka zajęła mi kilka godzin. Mimo, że pokoje nie są od siebie bardzo oddalone, to skończyłem o godzinie 2. w nocy. Rano musiałem wstać o 6. Było to troszkę irytujące...

Nie jestem jedyną osobą, która się przeprowadziła. M. mieszka teraz w Pokoju 3, a jego dotychczasowe miejsce snu zajęły dwie dziewczyny.

Kolejny tydzień pracy był całkiem przyjemny. Zaczęły się kolejne szkolenia, już coraz bardziej zaawansowane. W środę z serwisu wrócił do nas ekspres do kawy - szaleństwo - prawdziwy ekspres ciśnieniowy, który nawet sam mieli kawę! Teraz poranki bywają wspaniałe!

B. zachorowała. Odwiedzałem ją codziennie po pracy i pytałem jak się czuje. Na szczęście jest już względnie dobrze. Musiała wziąć L4. Dobrze zrobiła, naprawdę słabo wyglądała. Dwa dni temu pojechała do domu. Ostatnio, nasze stosunki bardzo się poprawiły. Wyjaśniliśmy sobie sprawę, o której wcześniej pisałem. B. wyznała mi coś bardzo ważnego. Czuję, że nasz związek się umocnił.

W piątek wieczorem siedziałem przy komputerze i chciałem napisać tego posta. Zgadnijcie kto mi przeszkodził? Drzwi otworzyli S. i T. Chcieli pić wódkę. Nie mogłem odmówić! Dawno się z nimi nie widziałem, był weekend - czemu nie? Co było dalej? Kilka butelek wódki w ekspresowym tempie. Jakoś to przetrwałem, ale nie mogłem zrozumieć dlaczego musimy tak szybko pić. Okazało się, że S. miał wielkie parcie, by pójść później na miasto. Z tego co się dowiedziałem, S zgubił się nad ranem w komunistycznej dzielnicy Mojego Miasta... Nie mam pojęcia co stało się z T. Pewnie wrócił do dziewczyny.  Ja, po piciu wódki, poszedłem spać.

Przespałem dużą część minionego dnia. Cholera, znowu obudziłem się w ubraniu! O 13. obudził mnie SMS od B. Oddzwoniłem. Dowiedziałem się, że wysłałem Jej wczoraj jakieś śmieszne sms-y, miała z tego niezły ubaw. Przeprosiłem Ją i zaproponowałem, żeby coś jutro wspólnie zrobić. Zdecydowaliśmy się na kino.

Postanowiłem, że powrócę do dbania o moje ciało. Zrobiłem duży trening. Biegając, zdałem sobie sprawę, że mam o wiele niższą formę niż chociażby na wiosnę. Codzienne obiady i brak aktywności fizycznej robią swoje. Muszę wprowadzić jakąś systematykę, bo inaczej stanę się grubasem. Daleko mi do tego, ale lepiej dmuchać na zimne.

MoD pojechał na weekend do domu. Potrzebowałem suszarki, więc udałem się do M. Nie było go u siebie - zapukałem do drzwi obok. CYCKI! Otworzyła dziewczyna z olbrzymimi cyckami. Powiedziałem, że chciałem pożyczyć suszarkę. Nowa współlokatorka nie robiła problemów. Chwilę późnej, do mojego składy ktoś zapukał. Otwieram drzwi i... więcej CYCKÓW. Przyszły dwie dziewczyny. Nie znam ich. Zapytały, czy nie chciałbym z Nimi pić. Zaskoczyły mnie. Z tego co mi powiedziały, to normalnie studiują w innym mieście, ale wprowadziły się na czas wakacji.

Zamiast pić, zrobiłem pranie i nauczyłem się czegoś, co pewnie przyda mi się kiedyś do pracy. Mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia, ale nie wszystko na raz - są pewne priorytety. Dobrze byłby ogarnąć sprawy związane ze studiami, a potem zabrać się za aplikację, którą chciałbym napisać... Mam ciekawy pomysł i kto wie - może na tym zarobię:)

piątek, 5 lipca 2013

Jak wygląda praca w korpo?

Muszę przyznać, że pierwsze dni pracy minęły bardzo pozytywnie. Co prawda, wczoraj miałem dość nudne szkolenie, ale jedno nieciekawe szkolenie to nie problem. Bardzo podoba mi się środowisko pracy. Atmosfera jest luźna, nie ma problemu żeby się czegoś dowiedzieć, nigdy niczego nie brakuje, a szef jest bardzo sympatyczną osobą i wszyscy go lubią. Podczas pracy można pójść do kuchni i wypić herbatę, kawę, czy sok. Wybór jest spory, ostatnio widziałem nawet herbatę gruszko-jakąśtam, a do kawy jest porządny ekspres ciśnieniowy. Obiady są donoszone do biurka a ponadto jest mnóstwo bonusów socjalnych.

Przed chwilą byłem z B. na koncercie moich znajomych. Wśród znajomych była K3, która bardzo chciała poznać B. Powiedziała mi, że B. jest bardzo ładną kobietą. Zrobiło mi się bardzo miło.

Mniej miło zrobiło mi się podczas naszego powrotu. Spacerowaliśmy ulicami Mojego Miasta i przy okazji tego spaceru rozmawialiśmy o znajomych. Powiedziałem B. że dzisiaj dziewczyna MoD wylatuje za granicę na dwa miesiące. Wyraziłem swoje obawy co do tego czy ten związek przetrwa. Wiecie co mi odpowiedziała? "Najwyżej zrobią sobie skok w bok i potem wrócą do siebie". Nie wiem czy tylko ja jestem nienormalny i może źle zareagowałem, ale wkurzyłem się, że powiedziała coś takiego. Niby sprawa nie dotyczy nas, ale nie podoba mi się swoboda z jaką to powiedziała. Jestem wkurzony.

wtorek, 2 lipca 2013

Wielka Wsteczna Improwizacja

Zaczęła się praca, studia spadły na dalszy plan. Coś mi się wydaje, że otwarłem kolejny, bardzo ważny etap mojego życia. Jako, że podjąłem prace na pełny etat, może się okazać, że nie będę w stanie dokończyć obecnych studiów. Nawet jeśli się uda, to studiowanie będę mieć zupełnie inny charakter, utraci część zwaną "kontaktami towarzyskimi". 


Pamiętacie jak zacząłem pierwszego bloga? Część z Was pamięta. Byłem zupełnie inną osobą, z zupełnie innymi problemami. Uważam, że wtedy nie byłem jeszcze wystarczająco dojrzały. W ciągu dwóch lat zmieniło się bardzo wiele i myślę, że duża w tym zasługa pisania. Wyrzuciłem z siebie złe emocje i z czasem osiągnąłem osobisty spokój. Teraz mam kobietę, dobrą pracę i wyższe wykształcenie. Owszem, zawsze może być lepiej, ale i tak uważam to za wielki sukces. 

Czuję, że już długo nie pomieszkam w akademiku, a niebawem zacznie się normalne, dorosłe życie. Wydaje mi się, że za kilka miesięcy miejsce, w którym mieszkam, będzie tylko wspomnieniem i źródłem tematów podczas spotkań ze znajomymi. Zdaje sobie sprawę, że z perspektywy trzeciej osoby moje refleksje nie są niczym ciekawym, ale blog jest przede wszystkim dla mnie. Jestem ciekaw jak zareaguję, gdy przeczytam ten wpis za kilka miesięcy czy lat. 

Moje myśli nie są bezpodstawne. Już teraz z akademika wyprowadzają się bliscy znajomi. Dwa lata temu uciekł T. Teraz S. w ciągu kilku miesięcy akademik opuści D(któremu swoją drogą dobrze się powodzi). Z końcem wakacji zniknie M. Z bliskich znajomych zostanie tylko MoD...chociaż nie wiadomo, bo dobrze zarabia i może nie dostać akademika. Co ciekawe, Jego dziewczyna wyjechała na 2 m-ce do Włoch. Ciekawe, czy wytrzyma...

Jak widać, ludzie znikają. Z tej całej grupy osób, to ja pierwszy zamieszkałem w akademiku. Kilka dni później wprowadził się MoD... A teraz ostatni się wyprowadzę? Może jednak uda się oszukać przeznaczenie?

Teraz, gdy nie będzie znajomych ze studiów, trzeba nawiązać znajomości w pracy. Już dziś poznałem kilku sympatycznych korpo-ludzi. Nigdy nie miałem problemów z nawiązywaniem kontaktów, więc powinno pójść gładko. Korpo-ludki to ciekawy gatunek społeczny. Zaklasyfikować ich można jako bogatą klasę średnią. Są zawsze weseli, robią to, co każe przełożony, i wychwalają swą korporację pod niebiosa. Myślę, że każdy Korpo-ludek powinien nosić koszulę z logo swojej firmy. Najlepiej z fosforyzowanym napisem.

Śmieję się, a jakby nie było sam stałem się Korpo-ludkiem. Teraz będę codziennie chodził do swojej firmy, o określonej porze jadał obiad, a w pracy szczerzył zęby jak szympans.

A co będę robił? To jest bardzo dobre pytanie! Nie mogę nic zdradzić, bo wszystko jest w chuj tajne. Samo podpisywanie jakiś dziwnych dokumentów o poufności zajęło 1.5h i wcale nie przesadzam! Dostaliśmy kilkadziesiąt stron do przejrzenia. Dowiedziałem się, że teraz zacznie się okres szkoleń. Ciekawe jak długo to potrwa. Mam nadzieję, że nauczę się czegoś ciekawego.

Jutro kolejny dzień pracy. Nareszcie zobaczę swoje biurko!