niedziela, 2 marca 2014

Smak minionego tygodnia

Studia, projekty, policja, kłótnie, praca, szkolenia, dentysta, biurokracja - oto obraz tego, z czym ostatnio musiałem się zmierzyć. Już dawno nie miałem tak wypełnionego czasu. Na co dzień narzekam, że jest ciężko, ale tym razem zabrakło skali. 

Dwa tygodnie temu byłem z B. w Budapeszcie. Było super! Potrzebowałem odpoczynku i udało się odpocząć. Zawsze gdy gdzieś wyjeżdżam, staram się zapoznać z historią miejsca które mam zwiedzać. Podobnie było tym razem. Wiecie, że Budapeszt pamięta czasy Cesarstwa Rzymskiego? Był wtedy dużym miastem, chociaż pod inną nazwą.

Aby w pełni wykorzystać czas, postanowiliśmy dużo zwiedzać. Pierwszego dnia były to spacery po okolicy naszego hotelu. Zamki, kościoły i inne punkty charakterystyczne zwiedziliśmy dnia drugiego. Później trzeba było wracać do Polski 

Wybaczcie że nie będę opisywał każdej Węgierskiej atrakcji - nie mam na to czasu, a chciałbym skupić się na innych rzeczach.

Po wycieczce zaczęła się walka z czasem:
  1. Projekty - Musiałem zdobyć wszystkie wpisy i zrobić zaległy projekt - wielkie gówno swoją drogą... Średni czas wykonania projektu przez innych studentów trwał jakieś 3 tygodnie. Ja miałem ze 4 dni. Było ciężko, w dzień chodziłem do pracy, wieczorami i w nocy pisałem projekt. Brakowało mi snu i sił. Na szczęście wyrobiłem się w ostatnim możliwym terminie! To dla mnie ogromny sukces! Nie lubię technologi, której musiałem użyć, to było prawie jak akt masochizmu.
  2. Praca - ja pierdolę! Gdyby nie tajemnica firmowa powiedziałbym coś więcej....W każdym razie na całej sprawie wyszedłem bardzo dobrze, ale było duuuuuuuużo roboty.
  3. Szkolenia - Pracodawca wysłał mnie na zewnętrzne 3-dniowe szkolenie. Trener był średnio ciekawy, ale samo szkolenie niezwykle interesujące, dużo się nauczyłem. Szkoda że wypadło to w okresie, kiedy nie spałem...
  4. Policja - Tu jest zabawna sprawa. Od tygodnia próbuję zgłosić przestępstwo na policji. Niestety mają mnie w d.(żeby nie było, to tylko moja subiektywna opinia). Za okienkiem siedzi kilku gości, którzy się śmieją i rozmawiają, a facet mi mówi, ze nie ma policjanta, który mógłby mnie obsłużyć i muszę poczekać dwie godziny. Gdy powiedziałem, że mogę przyjść za dwie godziny, przewidział, że najprawdopodobniej będę musiał czekać dłużej. Kurwa! Do niedawna uważałem, że ludzie są przewrażliwieni jeśli chodzi o funkcjonowanie polskiej policji, ale jak widzę, że zgłoszenie sprawy ściganej z urzędu trwa tyle czasu i zżera tyle nerwów, to mnie kurwica trafia i mam ochotę wyemigrować. Do tej pory byłem tylko w jednym komisariacie Może w innych jest inaczej, ale nie odpuszczę i będę próbował zgłosić sprawę. Powiedzcie mi, jak mam się czuć bezpiecznie? hę? Po co ja płacę podatki? Do lekarza mogę pójść prywatnie, ale niestety z policją jest trochę gorzej. Chyba czas spróbować sił w polityce...
  5. Dentysta - Chyba rośnie mi kolejny ząb. Co ciekawe, mam już ósemki. Ten ząb rośnie nad innym zębem i jest to dość dziwne oraz kosztowne. 
  6. Biurokracja - znowu temat związany z uczelnią. Wiem, że narzekanie na system zbierania wpisów do indeksu jest nużące, ale muszę to wyrazić. Na dodatek, potrzebowałem wpisu od promotora, który oceni jak wyglądają postępy z moją pracą magisterską. Problem w tym, że nie wyglądają - jestem w czarnej dupie. Na szczęście sam proponowałem temat i mam dużą wiedzę z tego zakresu, więc udało się przekonać promotora, że jednak coś robię.
Nie jestem pewien, czy to przez ostatnie wydarzenia, czy też z innych powodów, przez głowę przechodzi mi myśl dot. samotności. Czasami wydaje mi się, że jestem skazany na samotność i nie powinienem się z nikim wiązać. Związek to duża odpowiedzialność - trzeba pilnować nie tylko siebie ale i drugiej osoby. Człowiek wiąże się emocjonalnie z tą drugą osobą i boi się, że coś może pójść źle. Związek ogranicza też możliwość spotkań ze znajomymi. Jestem dość społecznym człowiekiem i dlatego zauważam tę zmianę. Kiedyś częściej spotykałem się z przyjaciółmi i poznawałem nowych ludzi - bardzo lubię to robić. Duża ilość znajomych może okazać się użyteczna. 

Strasznie denerwuje mnie sytuacja na Ukrainie, a jeszcze bardziej reakcja różnych państw. Chcecie wiedzieć jak będą wyglądać oświadczenia wszystkich organizacji, które do tej pory takowych oświadczeń nie wydały? "Jesteśmy zaniepokojeni", "Musimy być solidarni", "Jesteśmy głęboko zaniepokojeni", "Nie popieramy", "Uważamy że działania Rosji są bezprawne" - nie spodziewałbym się niczego więcej. Politycy nie mają jaj i odwagi żeby cokolwiek zrobić. Wg. mnie to wielka porażka polityki zachodu. Kto wie co się działo podczas drugiej wojny światowej, ten powinien zrozumieć analogię.

A co powinno się zrobić? Ja byłbym za tym, żeby wysłać broń, ustawić okręty na Morzu czarnym, zablokowane w Szwajcarii pieniądze przelać na konto Ukrainy - to by wkurzyło Janukowycza. Ponadto wysłać ochotników do pilnowania granicy ukraińsko-rosyjskiej. 

Szczerze powiedziawszy to mam pewien dylemat. Po drugiej wojnie światowej UPA mordowała i gwałciła Polaków. Teraz Ukraińcy oczekują pomocy. Aż chciało by się im pokazać środkowy palec, ale z drugiej strony, im mniej Rosji po prawej stronie, tym lepiej. Pomoc mogłaby się opłacać. Polacy nie potrafią wyjść z inicjatywą. Jako naród moglibyśmy zaproponować stworzenie sojuszu państw europy środkowej i wschodniej. Samodzielnie jesteśmy słabi, ale w połączeniu z Ukrainą, Litwą, Łotwą, Estonią, Czechami, Słowacją, Węgrami, Rumunią i Gruzją bylibyśmy niezłą przeciwwagą dla Rosji. To by wystarczyło by powstrzymać imperialistyczne zapędy Putina. Teraz jest już trochę późno, a Polska zamiast dogadywać się z sąsiadami, wchodzi w egzotyczne sojusze z USA... Podczas II Wojny Światowej było podobnie... Niestety kraje zachodnie nie będą dbały o bezpieczeństwo polski w razie napadu.

Kolejna rzecz, która mnie wkurza, to ONZ. Dla mnie to to samo co Liga narodów. Ta organizacja jest maksymalnie nieużyteczne. Poza tym, ustanowienie Rosji i Chin jako państw z prawem weta, mija się z celem. Jak myślicie? Jak zareaguje ONZ na konflikt Rosji z Ukrainą? 

Jak widać, mimo pełnej irytacji, nic nie można zrobić. Gdyby tylko była możliwość, wyjechania na Ukrainę w charakterze żołnierza, to chętnie bym skorzystał. Kto ma dać przykład europie jak nie my? Politycy? 

Polacy powinni się zorganizować i nie protestować przed ambasadą rosyjską, tylko przed naszymi instytucjami państwowymi, żądając zdecydowanej reakcji. Co Ukrainie da solidarność, czy debilne śpiewanie piosenek na rynku w Moim Mieście... Powinniśmy się wstydzić że nic nie robimy. Jak mam być dumny ze swojego kraju? Trzeba coś zrobić. Na razie jesteśmy jak ONZ.