piątek, 31 stycznia 2014

Obmacywanie maszynki do golenia

No i kończy się kolejny semestr. Zdaje się, że moje studia dobiegają końca, a oceny są bardzo dobre, biorąc pod uwagę to, że pracuję na pełny etat. Wczoraj dostałem piątkę, we wtorek tak samo. Kto wie, może pokuszę się o stypendium naukowe - o ile uda się załatwić kilka drażliwych kwestii...

W poniedziałek znalazłem się w dość niekomfortowej sytuacji. Poszedłem oddać projekt z jakiegoś przedmiotu humanistycznego. Tak w ogóle, to nie mam pojęcia po co jest ten przedmiot...ale może wrócę do tematu. Moim zadaniem było zrobienie biznesplanu i zaprezentowanie go przed prowadzącym. Problem polega na tym, że w ramach biznesplanu trzeba było uzupełnić wielgaśną tabelkę, z około 10 tysiącami komórek! Myślicie, że żartuję? Nie! Ta tabela strasznie mnie wkurwiła! Siedziałem przy niej całą noc, a później musiałem iść do pracy. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie chodziłem na wykłady, to mam za swoje.. To prawda - nie byłem na ani jednym wykładzie, ale wątpię, żebym się tam czegoś nauczył...

Przyszedł czas oddawania projektów. Czekałem przed salą prowadzącego dobre dwie godziny, musiałem się zwolnić z pracy. Wreszcie wchodzę - szczęśliwy, bo miałem już dość stania na korytarzu. Był jednak pewien mały problem...nigdy nie widziałem na oczy prowadzącego! W pokoju było dwóch facetów, miałem 50% szans że podejdę do tego właściwego. Niestety! Zgodnie z prawami Murphy'ego istnieje 90% szans, że w sytuacji 50/50 wybierze się tą złą opcję.
- Ale czego właściwie Pan ode mnie chce - zapytał zdziwiony facet, któremu próbowałem wytłumaczyć dlaczego przyszedłem.
- Oooo, widzę, że Pan z tych co nie chodzą na wykłady! Ale żeby tak mnie w ogóle nie kojarzyć? - Odpowiedział mój wykładowca.

Było mi strasznie wstyd, jakoś wybrnąłem z tej sytuacji, ale dostałem tylko 3.0. W sumie nie wiem, czy nawet na to zasługiwałem. Już tam więcej nie wrócę!

Uczelnie uczelnią, ale teraz najwięcej dzieje się w pracy. Chyba mnie doceniają, bo chcieli mnie zrobić team leaderem. Problem w tym, że na razie mam za dużo rzeczy na głowie i dopóki nie uspokoi się sprawa ze studiami, nie mogę sobie pozwolić na dodatkowe obciążenie.

Nie zostałem Team Leaderem, ale dostałem dużą premię:) Aż jestem ciekaw co będzie dalej! Warunki są coraz lepsze.

W połowie lutego jadę z B. do Budapesztu. Chcemy trochę odpocząć, a ja zawsze chciałem odwiedzić to miasto. Będę tam tylko na weekend, ale mimo wszystko myślę, że może być fajnie. Może jutro kupię bilet.

Coraz bardziej mnie wkurza to, że każdy produkowany sprzęt elektroniczny ma "dotykowe" elementy. Po cholerę! Ani to wygodne ani praktyczne. Bardzo łatwo przez przypadek nacisnąć coś, czego nie chce się nacisnąć. Normalny przycisk można wyczuć, można go naciskać bez patrzenia. A przy tym dotykowym dziadostwie? Nie da się! Kurde, teraz nawet maszynka do golenia musi być dotykowa. Zupełny bezsens.


piątek, 10 stycznia 2014

Jedno "kurwa" wyraża więcej niż tysiąc słów

Kolejny rok na blogu i post numer 201. Ciekawe ile to słów albo liter? Nie chce mi się liczyć.

Przed chwilą na korytarzu akademika miał miejsce kolejny dramat. Jakaś dziewuszka rozmawiała ze swoim lubym. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt że dziewuszka płacze i w dość charakterystyczny sposób stara się konstruować zdania. Luby coś tłumaczy, a dziewuszka na to:
- Kurrrwa!... Jak tak można! No kurrrwa....nie w takim człowieku się zakochałam...kurwa!! Kurwa, kim ty jesteś!?... Kurwa to boli! Czemu mi to kurwa robisz, czemu mi chcesz to powiedzieć?...Ja nie chce tego kurwa słuchać, to jest pojebane! Kurwa to jest bez sensu! Nie rozumiesz że kurwa cierpię!?
- srutututu srutututu
- Ale kurwa nie! Kurwa mać! Czemu? Nie! Ja nie chce! kurwa kim Ty jesteś?!

Ich interesująca rozmowa trwa nadal, niestety ciężko cokolwiek zrozumieć, bo Luby mówi bardzo cicho, a kobieta odpowiada płacząc. Domyślam się że ktoś kogoś zdradził...

Odezwał się facet, który sprzedawał mi głośniki w listopadzie. Zapytał, czy kurier przyniósł paczkę z głośnikami i czy odebrał wadliwe. Zabawne. Chłop przez cały czas milczał. Gdy pisałem do Niego maile, nie odzywał się, a  teraz pyta o wadliwe głośniki. Muszą mieć tam straszny burdel. Odpowiem mu za tydzień. Na razie i tak nie mam czasu. Jak chce sobie odebrać paczkę, którą przysłał, to niech sobie po nią przyjedzie. Czas to pieniądz, a ja nie mam zamiaru mu w niczym pomagać - wkurwia mnie.

Mój współlokator śmierdzi coraz bardziej. Dzisiaj na szczęście go nie ma, ale wczoraj to był wyraźny zapach gówna. Wiem, że to ohydne ale facet chyba sra w gacie. Z drugiej strony nie dziwię się... Ostatnio wymyślił że spróbuje wydawać na jedzenie jak najmniej. Przez dwa dni przeżył za 5.50. Wczoraj wieczorem, w ramach kolacji, zjadł upieczone obierki z ziemniaków...Ciekawe kiedy zacznie jeść tynk.

Aha! Chyba kłótnia właśnie się skończyła. Ktoś rzucił czymś o ziemię i zapadła cisza. Zgaduję że był to telefon. Kurde, bez sensu rozwalać telefon z takiego powodu.

Praca mnie dołuje. Wczoraj siedziałem do 19. Co prawda wziąłem nadgodziny, ale chyba przesadzam, muszę sobie ustalić jakąś granicę, bo inaczej nie będę miał czasu na normalne życie!

Zapomniałem! Jest jeszcze jeden ciekawy news! S. zrezygnował(wyrzucili Go) z pracy! Zrobił to w jedyny, możliwy dla siebie sposób...

Zaczęło się tak, że człowiek z Jego zespołu wziął urlop. S. miał jakieś zadanie, ale spokojnie je wykonywał. Dwa dni temu przyszedł jego manager i powiedział, że termin mija w czwartek. S. Powiedział, że nie da rady. Szef naciskał że musi to zrobić. S. stwierdził że to niemożliwe, bo to robota na znacznie dłuższy okres czasu. Zaczęli się kłócić.

To popieprzone, że w firmie, w której pracuje S. mają takie wymagania, ale nie sądzę też, że S. wykazał się spokojem podczas wspomnianej kłótni... Robiło się coraz nerwowo, zaczęły się sypać "kurwy", aż w końcu szef powiedział: "Jak Ci nie pasuje, to kurwa wypierdalaj stąd!" S. wyszedł z pracy. Na drugi dzień miał rozmawiać z kimś wyżej, ale już wcześniej ustalił, że się zwolni. Nie wiem jak to się zakończyło, bo nie udało mi się dodzwonić.

Najlepsze jest to, że S. nie szukał żadnej pracy i nie ma dodatkowego źródła zarobku. Znając Go, nie ma też żadnych oszczędności...