sobota, 30 listopada 2013

Kolejny zwykły dzień

Nigdy nie może być zbyt różowo. Utwierdzam się w przekonaniu, że jestem człowiekiem skazanym na samotność. Zdaję sobie sprawę, że głupio to brzmi w mojej obecnej sytuacji, ale to tylko słowa obrazujące moje aktualne myśli.

Zrobiłem wczoraj imprezę. Scenariusz wyglądał standardowo - przyszli goście, zaczęli pić, zadzwoniły portierki, poszliśmy na miasto, a moja kobieta, dała mi powód, by z Nią zerwać.

B. tańczyła jak opętana. Tańczyła z kilkoma facetami, tańczyła też z moim znajomym. Ktoś szepnął mi do ucha, żebym lepiej zobaczył, co się dzieje na parkiecie. Byłem zaskoczony, nie chciałem wierzyć w to, co zobaczyłem.

B. przyszła do mojego stolika i wreszcie powiedziała, że mnie kocha - ot tak po pijaku, bezczelnie. Nic nie odpowiedziałem, nie miałem ochoty reagować, patrzyłem na Jej przyjaciółkę, która siedziała w rogu pomieszczenia i bacznie się nam przyglądała.

B. poszła znowu tańczyć.

B. wróciła i usiadła na krześle. Nie zareagowała jakość szczególnie na informację, że zamierzam się zbierać, miałem wrażenie, że chciała tego. Później przyszedł mój znajomy i zaczął obściskiwać B. Nie wytrzymałem, pchnąłem go. Momentalnie przyszedł ochroniarz i zaczął pytać o co chodzi. Wtedy zdałem sobie sprawę, że pobicie znajomego przysporzy mi tylko kłopotów, a nie On jeden był winny całej sytuacji. B. widocznie lubi poszaleć, gdy nie patrzę... Ta myśl spłynęła na mnie jak grom, wszystko stało się jasne. Jedyna pragnienie, jakie miałem to odejść, bez rozglądania się za siebie.

B. dzwoniła dzisiaj ze sto razy. Odrzuciłem prawie wszystkie połączenia. Gdy usłyszałem od Niej, że w sumie to tylko impreza i "nawet jej nie pocałował", miałem dość tłumaczeń. Nawet jej nie pocałował?!

Jak się czuję? Do dupy. Jeżeli kiedykolwiek, ktokolwiek powie mi, że istnieją kobiety, które są porządne, przestanie być moim znajomym. Powiecie, że to niesprawiedliwe? Zgadza się, ale to ode mnie zależy, kto jest moim znajomym.

Każda kobieta zdradza.

B. chce się ze mną spotkać. Twierdzi, że nie powinienem z Nią zrywać przez telefon. Tyle, że ja z Nią nie zrywam przez telefon. To Ona zerwała, robiąc to, co zrobiła... Nie zasługuje, żeby kiedykolwiek mnie zobaczyć. Brak szczerości i wymigiwanie się od odpowiedzialności, nie pomaga.

Co poza tym? Obudziłem się, wysprzątałem pokój, ukradłem komuś mopa. Jak głupi leżałem obok swetra, który zostawiła B. Myślałem o wszystkich naszych wspólnych planach, których nie uda się zrealizować, myślałem o prezencie, który kupiłem Jej na mikołajki.

Teraz pójdę do sklepu, zrobię zakupy, spróbuję coś zjeść i może coś obejrzę. W poniedziałek zaproszę na piwo koleżankę z pracy. Od jakiegoś czasu mnie podrywa, a ja potrzebuję teraz kobiety. Potrzebuję zapomnieć o...Mojej Nowej Byłej.

piątek, 22 listopada 2013

Pierdzieć nie wypada!

Nie chcę narzekać, ale coraz bardziej daje mi się we znaki taka ilość pracy i zajęć. Po powrocie z firmy jestem wykończony. Cieszę się, że nadszedł weekend.

Parę dni temu B. poprosiła mnie o pomoc w pewnej sprawie. Zrezygnowała z usług pewnej firmy telekomunikacyjnej i musiała oddać router oraz dekoder. Za pierwszym razem się nie udało, bo "było już późno". Za drugim razem B. zapomniała wziąć większości akcesoriów... Po wizycie w oddziale firmy, zadzwoniła do mnie z nieukrywanym wkurzeniem.

 - Słońce, jestem załamana! Ta kobieta powiedziała, że czegoś nie wzięłam i teraz będę musiała jeszcze raz wszystko nosić. Była możliwość zapłacenia, ale wymyślili taką kwotę, że te rzeczy na pewno tyle nie kosztują! - wykrzyczała jednym ciągiem.
 - A czego zapomniałaś? - zapytałem
 - Jakichś pierdół: pilota, zasilacza, kabelka...

Wtedy zrozumiałem, że to klasyczne zachowanie B. Zapomniała prawie wszystkiego i narzeka, że są problemy...

Postanowiłem, że pomogę Jej w załatwieniu tej sprawy. Poprosiłem tylko, żeby wzięła wszystkie rzeczy dołączone do zestawu. Upierała się, że nie było kilku akcesoriów, więc postanowiłem się za Nią wstawić. Niestety, po wizycie w salonie, okazało się, że B. po prostu nie pamięta co dostała, a na dodatek podpisała dokument, w którym potwierdza odbiór całego zestawu. I świeć tu oczami za kobietę, a później wyjdź na głupka...

Faktem jest jednak, że firma ma beznadziejny sposób kontaktu z klientem, są ciągłe problemy techniczne, niekorzystnie nabijane rachunki i ogromne utrudnienia przy próbie zrezygnowania z umowy.

To nie koniec problemów na linii klient-sprzedawca. Prawie dwa tygodnie temu kupiłem głośniki na Allegro. Miały zostać wysłane kurierem, ale facet strasznie odwlekał sprawę. Po tygodniu napisałem maila - brak odpowiedzi. Następnego dnia zadzwoniłem. Pan po drugiej stronie odpowiedział, że głośniki już zostały wysłane dojdą za dwa dni - nie doszły, doszedł za to mail, w którym sprzedawca informuje, że głośniki zostały właśnie wysłane... Oburzony, stwierdziłem, że przestanę być miły. Wypomniałem wszystkie przejścia, zapytałem jak długo trwa u nich Prima Aprilis. Dopiero wtedy raczyli odpisać. Przeprosili za opóźnienie i odpowiedzieli, że towar dotrze dzisiaj. Jak się domyślacie, niczego nie dostałem. Poprosiłem o numer listu przewozowego - cisza. Zastanawiam się co zrobić. Chcę to rozegrać tak, aby firma jak najmocniej to odczuła.

Za tydzień mam imprezę firmową, a w piątek spróbuję zorganizować swoją imprezę. Boję się, że może wyjść wielki niewypał.

W tym tygodniu próbowałem się dogadać z pewnym profesorem w sprawie zaliczenia, ale nie było szans się porozumieć. Zaczął mi opowiadać o Katarzynie II, o tym, że politycy są źli i że na świecie jest dużo przestępców. Nie byłem pewny, czy gość rzeczywiście miał świadomość, że ze mną rozmawia...

Przed chwilą współlokator spierdział się tak, że kilka minut otwartego okna nie pomogło:( Wczoraj pił i zasnął przed komputerem.

Jestem głodny, a nie chce mi się iść do sklepu, będę musiał coś ugotować, bo chleb zrobił się zielony.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rzucanie cegłami - forma patriotyzmu

Wybaczcie, że tak rzadko piszę, sam nie wiem jakim cudem udaje mi się ze wszystkim wyrobić. Przez większość tygodnia jestem zajęty od 7 do 21...

W pracy się powodzi, więc w tym temacie nie mam nic do powiedzenia. Niestety na studiach trochę gorzej. Nie mam czasu, by się uczyć, nie chodzę na dwa przedmioty. Dogadałem się z jednym prowadzącym, że zrobię jakiś ekstra projekt, ale na razie nie ruszyłem z pracą. Z drugim prowadzącym nie mogę się skontaktować, a to duży problem, bo muszę zdać ten przedmiot, żeby skończyć studia w odpowiednim czasie.

Wczoraj miałem spotkać się z M2, ale nie wyszło. Zadzwonił i powiedział, że urwała mu się linka od sprzęgła i nie może dojechać do Mojego Miasta. Zaproponowałem, że napijemy się innym razem. Byłem zły, bo umówiłem się też z S, ale ten nie odbierał nawet telefonu. Dzień wcześniej B. umówiła się z koleżanką, przed spotkaniem też urwała kontakt. Co dzieję się z tymi ludźmi?! Ja rozumiem, że czasami coś wypada, albo człowiek nie ma ochoty imprezować, ale dlaczego kurwa ludzie boją się tego powiedzieć? Oszczędziłoby to czas i pieniądze. Wystarczy odrobina bezpośredniości.

Planuję zrobić imprezę pod koniec miesiąca, niestety potrzebuję do tego pomocy kilku osób. Ostatnia impreza nie wypaliła i teraz wszyscy zadają mi pytanie kiedy wreszcie coś zorganizuję. Cholera, przydałby się czasowstrzymywacz.

Przed chwilą włączyłem radio. Przewijam kolejne stacje i zastanawiam się czego posłuchać. Zatrzymałem na relacji z manifestacji w Warszawie. Dziennikarz ciągle opowiada jak to niedobra policja atakuje bezbronnych ludzi. Zastanawiam się co to za radio i dlaczego wspiera skrajnie prawicową i (już) nielegalną manifestację. Sprawa ciekawa, więc słucham dalej. Słyszę, że policjanci nie dają możliwości na spokojne świętowanie. Następnie relacja zostaje przerwana. Inny prowadzący zaczyna klepać zdrowaśki. Wszystko jasne... Zabawny ten nasz kraj.