sobota, 30 marca 2013

Decyzja

To wszystko jest tak bardzo popieprzone! B. odezwała się dzisiaj, złożyła mi życzenia, a ja oczywiście musiałem Jej odpisać... na dodatek coś niemiłego. Czemu tak musi być? Zaczynam tracić chęć do tego, by z Nią być. Zależy mi na Niej, ale chyba już nic nie da się zrobić - przepadła.

Jak co roku, te święta, swoją beznadziejnością, mogą przebić poprzednie. Gdyby chociaż przyszła wiosna. Ale nie! Bo śnieg musi napierdalać!

Wiecie co? Mam w dupie te Święta, ale jeszcze bardziej mam w dupie to, co muszę zrobić. Pieprzę to. Robię sobie wolne i przez najbliższe dni opieprzam się na wszelkie możliwe sposoby. Po świętach pójdę do gościa od Szwajcarii i powiem mu, że chcę jechać. Przecież ja zwariuję bez tego. Moje uczucie do B. pogrąży mnie. Musze się oddalić. to moja osobista terapia.

A tak w ogóle, od dzisiaj będę starał się dołączać do postów muzykę, która odzwierciedla mój nastrój.

czwartek, 28 marca 2013

Zła środa

Dzisiejszy dzień z pewnością można zaliczyć do tych pechowych. Zaczęło się od tego, że nie spałem całą noc, bo uczyłem się na poranne zajęcia. Odespałem w południe, ale trzy godziny to stanowczo za mało.

Rano zrobiłem sobie herbatę. Gdy sobie o tym przypomniałem była już zimna. Zrobiłem drugą herbatę, tym razem pamiętałem. Niestety, z powodu niewyspania, wylałem tą herbatę na siebie... Byłem poparzony i wściekły! Co ciekawe, pierwsze co przyszło mi do głowy, to złość, że nie mogę wypić herbaty. Dopiero później pomyślałem o tym, że od wrzątku boli mnie cały brzuch. Zaparzyłem trzecią herbatę...

Jak zwykle w środy - większość dnia spędziłem na uczelni. Jedne zajęcia mieliśmy z praktykantką, i trochę się Jej od nas dostało. W skrócie - nikt Jej nie słuchał, większość osób wyszła przed czasem.

Na zajęcia chodzi ze mną interesująca dziewczyna. Niestety, jest to typ kobiety, która nigdy nie miała faceta. Dlaczego niestety? A no dlatego, że takie dziewczyny najprawdopodobniej boją się facetów. Zauważyłem to już jakiś czas temu. Nie inaczej jest z Nią. Jest ładna, można z Nią pogadać, ale każda rozmowa ma taki formalny charakter...

Po zajęciach wróciłem do akademika. Pół godziny później przyszedł do mnie M2. Przyniósł dwie zgrzewki piwa, więc do tej pory kręci mi się w głowie. Rozmawialiśmy trochę o kobietach, trochę o muzyce. Opowiedział mi o sytuacji ze swoją (prawie byłą) żoną. Chyba mi ufa. Dobrze się z Nim dogaduję. Tak to już jest, że problemy z kobietami jednoczą facetów.

Jedząc kolację, z talerza uciekło mi trochę jedzenia. Niestety, pech chciał, że wylądowało ono w moim bucie... Cholera!

S. też nie miał dziś szczęścia. Poszedł odwiedzić sąsiadki, mieszkające w innym składzie. Niestety, nie wiedział o tym, że jedna pojechała za granicę, a druga do domu. Tą, co pojechała za granicę zastąpiła jakaś nowa dziewczyna... Co zrobił S.? Wszedł do pustego pokoju, włączył jakąś grę na komputerze nowej lokatorki i niczego nieświadomy zaczął grać. Lokatorka wyszła z łazienki i była zszokowana - jakiś facet siedzi przy Jej komputerze i gra! S. długo musiał się tłumaczyć. Ten człowiek nigdy nie nauczy się myśleć, zanim coś zrobi.

M. jak zwykle nie ma srajtaśmy i worków na śmieci. Tym razem mu worek i powiedziałem, że srajtaśmę pożyczę, gdy odkupi mi to, co wcześniej zużył. Wyszedł niezadowolony.

Cały czas myślę nad wyjazdem. Chyba jednak pojadę...

wtorek, 26 marca 2013

Jesteś tym, czego słuchasz!

Wiosny wciąż nie ma, pracy na głowie coraz więcej i nie mam pomysłu na najbliższą przyszłość. Jest jednak mała iskierka.

Mam szansę jechać do CERN-u do Szwajcarii. Zarobki są niezłe. Na start dostawałbym tyle, że mógłbym żyć w luksusie. Mało tego, praca jest niemal pewna. Jaki jest haczyk? Trzeba pojechać na 3 lata. Sama myśl boli. Pierwsze co przyszło do głowy, to B. Jestem pewien, że gdybym tam pojechał, to po naszym związku nie pozostałby ślad. Teraz, cały czas żyję nadzieją, że może coś się zmieni.

Kolejnym problemem jest Organizacja, w którą się zaangażowałem. Prace idą pełną parą, a ja uwielbiam taką aktywność, gdzie sam sobie wyznaczam cele. Ten wyjazd zmieniłby wszystko. Na pewno musiałbym przerwać studia. W Moim Mieście mam dużo znajomych, więc to też jest problem. Ciężko tak odejść od wszystkiego, do czego się przywiązałem i zacząć nowe życie. Z drugiej strony - kto wie, może poznam tam jakąś kobietę i będę z Nią szczęśliwy? Mówię to z rozsądku, bo na razie nie mam na to ochoty, ale może powinienem ruszyć dalej?

Alternatywą jest praca w Polsce. Zarobki są niestety pięciokrotnie niższe, a i w CV nie będę miał tak dobrego wpisu. Muszę się nad tym zastanowić, czasu jest niewiele.

Pijaczek ostro choruje. Leży w łóżku i bez przerwy kaszle. Zauważyłem, że ma bardzo słaby organizm. Dość często zdarza mu się zachorować. Może dlatego, że tyle pije?

Dzisiaj po akademiku chodziła kierowniczka i męczyła studentów, że mają bałagan. Zawsze mnie to wkurza, to jest niepoważne. Co ją to obchodzi?! Znowu przyczepiała się do znajomych, że mają śmieci w koszu na śmieci. A gdzie mają mieć? Na łóżku!? No właśnie... do MoD przyczepiła się o to, że położył kurtkę na łóżku. Ja pierdole, co za baba, Ona żyje chyba w innej rzeczywistości. Poza tym, zgodnie z regulaminem, nie wolno jej wchodzić do pokoju. Ja nie miałem ochoty z Nią rozmawiać, więc zamknąłem drzwi na klucz i miałem w dupie to, że puka.

Pozwolę sobie na kolejną dygresję. Niedawno miałem okazję rozmawiać z M. o znanym zespole - braciach Figo Fagot. Strasznie denerwuje mnie ich "muzyka". Stwierdziłem, że każda Ich piosenka jest taka sama - płytka i wymyślona na poczekaniu. Poza tym przypominają mi trochę Chucka Norrisa. Pamiętacie, jakie popularne były kawały na Jego temat? Nie minęło dużo czasu i ludzie się znudzili. Nie inaczej będzie z tym zespołem. Myślę, że miną dwa miesiące i będzie po wszystkim. M. obraził się, gdy powiedziałem mu to wszystko, ale jestem pewien, że sam niebawem przestanie ich słuchać.

piątek, 22 marca 2013

Piękna, zielona wiosna

Dzieje się dzieje! Wczoraj wieczorem miałem spotkanie założycielskie organizacji, do której chce przynależeć. Jest na tyle dobrze, że zostałem wybrany do zarządu. Teraz mam duże możliwości, ale i dużo obowiązków. Tak, czy inaczej, jestem bardzo zadowolony, czuję że się rozwijam i robię to, co chcę robić.

Ze spotkania wróciłem pijany. Tak to już jest - żeby zdobyć zaufanie ludzi, trzeba dużo pić. Tu nawet nie dało się za bardzo dyskutować, bo w zamian za wynajęcie stolika na spotkanie, musieliśmy wydać określoną ilość pieniędzy.

Dzisiaj obudzili mnie współlokatorzy. Pijaczek pojechał na melanż do stolicy, a drugi współlokator, jak zwykle pojechał do domu. Obudzili mnie, bo miał przyjść facet, który naprawi gniazdko sieciowe w naszym pokoju. Oczywiście sam musiałem załatwić wszystkie formalności. Oni nie potrafią nawet napisać maila do administratorów sieci. Co więcej, podobno gość dzwonił wczoraj do pokoju, ale Pijaczek odłożył telefon. Facet próbował się dodzwonić kilka razy, jednak bez skutku.

Mam cholernie dużo roboty. Planowałem pojechać na Wieś, ale musiałem porzucić ten pomysł. Trzeba zrobić kilka sprawozdań, stronę internetową dla mojej organizacji i poćwiczyć Erlanga. Wieczorem wyskoczę na jakąś imprezę, mam ochotę potańczyć.

Zbliżają się święta, czas spokoju, radości i ciepła... Ha! żartowałem. To nawet głupio brzmi, gdy ja to piszę. Chciałbym, żeby tak było, ale wiem, że to niemożliwe. Znając życie, na okres świąt przypadnie najwięcej kłótni.

Mam szalony pomysł, żeby rozłożyć basen i trochę w nim posiedzieć. Jest zimno - fakt, sypie śnieg - fakt, ale w końcu mamy wiosnę!

wtorek, 19 marca 2013

Przenajwielebniejszy czy zwykły?

Impreza była ciężka. Piłem wódkę z gwinta, ludzie zabierali mi butelki, a ja wciąż przynosiłem nowe. Siłą rzeczy musiałem w końcu odpaść. Dziwię się, że mój organizm tak dobrze to wytrzymał.

Po imprezie, jak to po imprezie - plotki. T. i M. wymyślili sobie teorie, że całowałem się z jakąś dziewczyną. Wiedziałem, że tak nie było, ale oni rozpowiadali wszystkim, że widzieli, że są pewni na 100%. Wkurzyłem się, więc zwróciłem się do czterech osób, które podczas imprezy, piły ze mną. Nawet dziewczyna T przyznała, że nie całowałem się z żadną dziewczyną. Zaczyna mnie wkurzać bajkopisarstwo ze strony niektórych facetów.

Co było dzień po imprezie? Nie chcę o tym mówić. Wspomnę tylko, że poszedłem wreszcie na długo oczekiwane sanki. I był to bardzo miły wieczór, jeden z tych, których nigdy się nie zapomina.

Ostatnio dużo myślałem na temat religii. Muszę przyznać, że zazdroszczę ludziom, którzy wierzą - dzięki temu łatwiej sobie wszystko wytłumaczyć. Z drugiej strony to pójście na łatwiznę. Jeśli coś się nie układa, to Bóg tak chciał. Jeśli się układa... to Bóg tak chciał. Nie potrafię znaleźć w tym sensu. Przecież Bóg powinien chcieć dla nas jak najlepiej. A jeśli nie, to po co cierpieć? Co to daje? Po co w ogóle Jezus umierał na krzyżu i w jaki sposób przez to zbawił świat? Przecież to nie ma żadnego sensu! No tak, zawsze można powiedzieć: "tajemnica wiary". Mimo wszystko i tak zazdroszczę ludziom, którzy potrafią znaleźć w tym radość, dzięki temu życie jest prostsze. Jedyne, co mnie drażni to hipokryzja, ale o tym już pisałem.

Jeśli już jestem przy kwestii religii, powiem coś na temat nowego papieża. Tak, jak można było się spodziewać, zaraz po wyborze, pojawią się plotki. A to, że nie pomógł jakimś księżom, a że grzesznik, a że pomagał reżimowi. Standard! Nie wiem, co sobie katolicy wyobrażają, ale gdyby czytali uważnie(albo nawet średnio uważnie) Biblię, to wiedzieliby, że nie ma ludzi bez "grzechu". Dlaczego papież miałby być człowiekiem nieskazitelnym? Nieważne, czy zrobił coś w przeszłości, czy nie, został władcą Watykanu i basta! Władca nie musi być święty, musi umieć rządzić, mieć charyzmę i być stanowczym. Tyle.

czwartek, 14 marca 2013

Cierpliwość? Nie na tej uczelni!

Nie ma to jak wieczorne, zimne piwo. Co prawda, smakuje zupełnie jak piwo popołudniowe, ale najważniejsze są okoliczności. Zaistniałą okolicznością, jest koniec tygodnia. Kolejne zajęcia dopiero w poniedziałek.

Dzisiaj, będąc na wydziale, przypatrywałem się przechodzącym dziewczynom. Próbowałem sobie wyobrazić, że je podrywam. Jakoś nie miałem na to ochoty. Na to potrzeba jeszcze czasu albo alkoholu. Najbliższa okazja będzie jutro, na imprezie. Ma przyjść dziewczyna, z którą tańczyłem tydzień temu. Mam to w dupie:)

Tydzień temu miała miejsce ciekawa sytuacja. Wieczorem miałem jakieś zajęcia. Mój kolega spóźnił się na te zajęcia. Wszedł do sali i zobaczył, że jedno stanowisko jest wolne. Przy tym stanowisku był odwrócony monitor - zwykle tak się robi, gdy komputer jest zepsuty. Kolega miał przy sobie laptopa, więc wypiął z gniazdka wtyczkę. Niestety wypiął wtyczkę do komputera, a nie monitora, a jak się później okazało, na komputerze akurat instalował się system. Tak, czy inaczej, kolega o tym nie wiedział i niczego nie świadomy, pisał program. Po chwili przyszedł jeden z pracowników wydziału i gdy zobaczył wyciągniętą z gniazdka wtyczkę, powiedział:
- Właśnie spierdoliłeś instalację systemu! Trzy godziny poszły się jebać.
Warto przy tym dodać, że była już godzina 19. W sali zapanowała cisza, a kolega próbował się tłumaczyć. Wszyscy byli zaskoczeni tym, że doktor używał takiego słownictwa. Prawdę powiedziawszy, nie dziwię się. Pewnie robił już plany, że jak zainstaluje ten system, to będzie mógł nareszcie udać się do domu...

Zauważyłem, że od kilku miesięcy, akademik zaczyna mnie przytłaczać. Myślę, że czas zmienić miejsce zamieszkania. Nie można przebywać ciągle w tym samym miejscu. Ba! Nawet Moje Miasto zaczyna mnie przytłaczaj. Stało się zbyt powszechne. Chcę czegoś nowego.

środa, 13 marca 2013

Trzeba jakoś żyć

Czuję, że będę chory. Możliwe, że to wina treningu, możliwe, że to wina tego, że prawie nie jem i możliwe, że to wina stresu związanego z ostatnimi wydarzeniami. Znając życie, jutro obudzę się z bólem gardła, albo nie obudzę się wcale, bo mam do napisania spore sprawozdanie, a zajęcia zaczynają się o 8.

Dzisiejszy trening miał bardzo dziwną formę. Poszliśmy do takiej małej salki, cholernie ciasnej. Problem w tym, że nie było żadnej wentylacji, więc czułem się jak w saunie. Później ktoś otworzył wszystkie okna i trochę nas przewiało. Dziwne, że na te treningi chodzi teraz tak dużo osób. Gdy było karate, nie raz zdarzało się, że było raptem kilka chętnych. teraz jest kilkadziesiąt.

Od czasu, gdy spotkałem się z B. staram się nie mieć wolnego czasu. Jestem skrajnie zmęczony, ale bez przerwy coś robię. Przykładowo, dzisiaj cały dzień bawiłem się w LaTeX-ie, żeby stworzyć zajebiste CV. Udało się, wygląda bardzo profesjonalnie, chociaż nie jestem zadowolony, że zajęło to aż tyle czasu. Teraz muszę zrobić jakieś sprawozdanie, jutro cały dzień zajęć, a w czwartek targi pracy, spora impreza informatyczna i wieczorna impreza...

M. ma urodziny, więc szykuje się kolejne akademickie party. Długo nie mogłem się zdecydować, ale w końcu postanowiłem, że wezmę w tym udział. Trzeba iść do przodu. Pewnie znowu skończy się tak, jak było po rozstaniu z Moją Byłą, ale muszę coś zrobić, żeby zapomnieć, bo inaczej zwariuję. W piątek też mam zamiar przejść się na imprezę. Tam, gdzie ma być piątkowa impreza, nie byłem prawie rok. Potrzebuję jednak porządnie odreagować.

W poniedziałek głosowałem na nowego prodziekana. Ale to była szopka! Był jeden kandydat, który i tak został nieformalnie wybrany przez innego prodziekana. To ma być demokracja?! Mimo, że kandydat był jeden, proszono nas na poczekanie do ogłoszenia wyników, na wypadek drugiej tury. Takie absurdy, tylko na moim wydziale. Śmiesznie wyglądała karta do głosowania;)

Zauważyłem, że mój blog jest odwiedzany z bardzo ciekawych domen. Najbardziej zastanawia mnie osoba kryjąca się za siecią tor - sprytne, muszę przyznać. Ciekawe kim jesteś...

poniedziałek, 11 marca 2013

Zamknąć przeszłość?

Zaskoczę Was. Nie mogłem wytrzymać tego cholernego napięcia, nie mogłem nic zrobić poza piciem, więc zdecydowałem się na bardzo popieprzony krok - zamknąć przeszłość. Nie powiem, co przez to rozumiem, to tylko dla mnie. Ważne, co wydarzyło się później, a wydarzyło się sporo. Poszedłem do B. Po prostu musiałem Ją zobaczyć, to było silniejsze ode mnie. Zadzwoniłem za pomocą domofonu - nic. Dzwonię drugi raz - nic. Już miałem rezygnować. Zadzwoniłem trzeci raz. Odezwała się. powiedziałem dwa słowa: "Wpuść mnie". Otworzyła drzwi.

Dalsze wydarzenia są jak z filmu. To nie ma ani sensu, ani racji bytu. Gdy mnie zobaczyła, była bardzo szczęśliwa, chyba jeszcze nigdy nie widziałem Jej tak radosnej. Poczęstowała mnie wodą, zjedliśmy pomarańczę i wyszliśmy na spacer, nad rzekę. Zrealizowaliśmy jeden z naszych dawnych planów. To było dla mnie bardzo ważne. Potem poszliśmy coś zjeść. Cały czas na mnie patrzyła. Gdy czekaliśmy na zamówione jedzenie, chwyciła mnie za rękę. Później znowu był romantyczny spacer. Wróciliśmy do Jej mieszkania....

Wyszedłem, po prostu wyszedłem. Pożegnaliśmy się, ale to nie było pożegnanie na zasadzie: do zobaczenia. W ogóle tego nie rozumiem, nie rozumiem nawet sam siebie i nie wiem, co z tego będzie. Potrzebuję Jej, Ona potrzebuje mnie, ale nie możemy być razem. Absurd! a może skrajny romantyzm? To mnie wykańcza psychicznie, chociaż teraz, po spotkaniu, czuję się niepokojąco spokojnie.

Przed chwilą odebrałem maila w sprawie głosowania na dziekana. Czyli jednak jestem w Radzie Wydziału. Nareszcie mam coś do powiedzenia.

niedziela, 10 marca 2013

Pić!

Nie jest dobrze - dużo piję, nie potrafię się uczyć. B. odezwała się wczoraj i dobiła mnie swoim mailem. Chyba już do mnie nie wróci. Wydźwięk tego maila był taki, że nic do mnie nie czuje. Lipa. Martwi mnie to, że jedynie, gdy jestem pijany potrafię się uśmiechać. Mój dzień wygląda tak, że chodzę po pokoju tam i z powrotem, nic nie jem, nie mogę się na niczym skupić i w tym momencie nie wytrzymuję i idę po piwo.

Wczoraj byłem u A3. Tak samo jak B. jest psychologiem. Powiedziała mi, że nie mam co się łudzić, że raczej Nie odzyskam B. Cenię A3 za to, że zawsze mówi mi prawdę, nawet jeśli ta prawda jest cholernie bolesna. Jednak ja i tak nie potrafię sobie radzić. Bez przerwy myślę o B. Chciałbym do Niej napisać, ale wiem, że nie mogę tego zrobić, obiecałem to sobie.

Przechodziłem przez równie bolesne sytuacje, ale za każdym razem jest cholernie ciężko. Wiem, że potrzebuję czasu, że może za jakieś trzy miesiące spojrzę na to z innej strony. Problem w tym, że czas leci strasznie powoli, a ja się staczam. Musze kurwa coś zrobić, muszę być silny.

Ale jest jedna rzecz z której jestem zadowolony. Uświadomiłem sobie, że potrafię się zakochać. Nie ma co się oszukiwać - jestem zakochany. Ciekawe kiedy to minie.

piątek, 8 marca 2013

Włosy

No dobra, czas opisać parę spraw. Po pierwsze, po raz n-ty rozstałem się z B. To stopniowo wyniszcza mnie psychicznie. Tym razem jest inaczej. Oczywiście, to Ona powiedziała, że nie chce ze mną być, ale napisałem do Niej i powiedziałem: "Żegnaj". Nie będę na razie pisał o szczegółach i o pierdołach typu "jak się beznadziejnie czuję". Nie wiem co się stanie, dlatego po prostu poczekam i nic nie będę robił.

Kolejna sprawa - studia. Zaczęła się zabawa, skończyły się zajęcia wprowadzające. Udało się ułożyć rozkład tak, żeby mieć zajęte tylko dwa dni w tygodniu. Idzie się zajebać, zwłaszcza w środy, ale na razie daję rady. Zajęcia od 8. do 19.30 nie są jednak czymś fajnym.

Miałem już pierwsze seminarium. Zgłosiłem się z kolegą, żeby wygłosić referat. Byliśmy pierwsi i dostaliśmy piątki. Swoją drogą, zajęcia prowadzi mój promotor. Chyba mnie lubi. Dopiero teraz przekonałem się, że to bardzo wesoły i sympatyczny facet. Sprawdzał listę obecności i doszedł do jakiegoś znanego sobie nazwiska(dla wyjaśnienia: On zawsze zwraca się do ludzi na "Ty").
- Czy chodziłeś już na te zajęcia? - zapytał studenta.
- Nie.
- A masz brata?
- Nie
- A masz starszą siostrę?
- Tak, ale ma już męża - odpowiedział student.
W tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać, z prowadzącym włącznie. Jednak, gdy śmiechy na chwilę ustały, prowadzący spoważniał i powiedział:
- Nie musisz się chwalić, ja też mam żonę!
Reakcja ludzi znowu była bardzo podobna.

Sprawa nr. 3 - Treningi. Też się zaczęły. Nowy trener daje popalić. Muszę przyznać, że jest bardziej wymagający od poprzedniego. Nie ma odpoczynku - trzeba ćwiczyć bez przerwy przez półtora godziny. A gdy brakuje tchu, człowiek przekonuje się, że siła woli jest bardzo ważna, a ciało niezniszczalne. Dzisiaj wróciłem mocno poobijany, bo jak zwykle, S. zamiast celować uderzenia w udo, miał rozrzut na całą dolną część mojego ciała. Jest cholernie niecelny. Mniejsza z tym. W pewnym momencie poprosiłem trenera o wytłumaczenie mi jakiegoś ćwiczenia. Kazał mi luźno uderzyć go w nogę. Musze przyznać, że z przyzwyczajenia zrobiłem to dość mocno. Jeszcze raz powiedział, żebym go lekko uderzył, a ja jeszcze raz uderzyłem mocno. Wtedy zastosował bardzo skuteczną metodę przekazywania wiedzy. Powiedział:
- Masz uderzyć lekko, mniej więcej tak - tutaj lekko uderzył nogą w moje udo - A ty uderzasz tak. - w tym momencie uderzył mnie z taką siła, że na chwilę straciłem czucie w nodze.
Jeszcze raz poprosił żebym go lekko uderzył - wykonałem polecenie.

Sprawa czwarta - postanowiłem zaangażować się w "politykę". Zgłosiłem swoją kandydaturę do Rady Wydziału. Jak dobrze pójdzie, to w poniedziałek będę wybierał nowego dziekana. No, ale nie chcę zapeszyć;)

Rzecz piąta - wczoraj nie poszedłem na dwa wykłady, a zamiast tego, poszedłem do fryzjera... Tak! Pozbyłem się części włosów, a konkretnie jakieś 30 cm... Teraz moje włosy sięgają zaledwie ramion. Potrzebowałem tej zmiany. Myślę, że w dużym stopniu, było to spowodowane kolejnym rozstaniem.

Rzecz szóstka - po fryzjerze poszedłem na piwo z M3. Niewiele brakowało, a całowałbym się z Nią. Byłem naprawdę zdesperowany, ale na szczęście opamiętałem się w porę. Wypiliśmy po dwa piwa, a M3 powiedziała mi coś ciekawego. Stwierdziła, że o kobietę nie można dbać, bo wtedy kobieta nie zwraca uwagi na takiego faceta, a nawet jeśli zwraca, to taki facet nie pociąga tak bardzo jak facet, który nie szanuje kobiety. Chyba ma rację. Po spotkaniu poszedłem na laboratoria. Ależ pachniałem browarem.

Siódme - wieczorem miała być impreza. Postanowiłem się upić. Było dużo wódki, a ja jako jedyny piłem od samego początku do końca. To jest tak, że jak chcę się upić, to mogę wypić bardzo dużo. Gdy nie chcę, to bardzo szybko się upijam i odpadam. Tym razem bardzo chciałem. Gdy skończyła się wódka, wyszliśmy z akademika na imprezę. Z tego co pamiętam, nie było ze mną tak źle. No, może poza tym, że pytałem idących kolegów czym jest szczęście. Od nikogo nie dostałem ciekawej odpowiedzi. Wszystkie rozmowy nagrałem komórką:)

W klubie był mnóstwo ludzi, w tym dużo znajomych twarzy. Spotkałem P. i tańczyłem z Nią chwilę. Poszliśmy do innej sali, gdzie trochę się rozkręciłem i postanowiłem tańczyć z każdą kobietą, która nie ma partnera. W ostateczności tańczyłem z trzema. Pierwsza musiała iść do domu, drugą oddałem dla M. bo kiepsko tańczyła, a z trzecią bawiłem się przez resztę imprezy. Pierwszy raz od dłuższego czasu zdarzyło mi się, że dziewczyna mnie bezpośrednio podrywa. To Ona chciała ze mną porozmawiać, wziąć kontakt, itd. Byłem pijany, więc dobrze Jej to szło. Zaprosiłem Ją na imprezę i na grilla, chociaż nie planuję robić grilla. Impreza będzie, ale o tym później. Poznana dziewczyna obiecała się odezwać, a ja wyszedłem z klubu. Na rynku zaczepiał mnie jakiś facet i chciał wyciągnąć 2 zł na piwo. Był strasznie natrętny. Gdy zorientował się, że ze mną nie da rady, podszedł do gościa rozdającego ulotki. To było śmieszne, bo gość mu odpowiedział:
- stary, ja tu rozdaję ulotki, żeby zarobić, a Ty chcesz wyciągnąć ode mnie kasę? Sam sobie postój cztery godziny.

Wróciłem do akademika. Byłem jeszcze dość pijany, ale i zadowolony, bo w knajpie nie wydałem ani grosza. Dopiero rano zorientowałem się, że nie wiem gdzie jest mój portfel... Na szczęście znalazłem go w szafie(nie mam pojęcia jak tam się znalazł). Uświadomiłem sobie, że nie pamiętam jak miała na imię dziewczyna z którą tańczyłem, ani jak wyglądała. Dopiero dzisiaj wieczorem dowiedziałem się, że to całkiem ładna dziewczyna. Odezwała się do mnie.

Ósme - Pijaczek pił ostatnio tak dużo, że zachorował. Bez przerwy srał i rzygał. Na dodatek miał wysoką gorączkę. Dzisiaj w jednej z rozmów powiedział do S.:
- Nie mogę pić, biorę lekarstwa.
- Oooo, Pijaczek nie pije! - Zdziwił się S.
- No, dopiero jutro będę mógł pić.

Dziewiąte. Nie mam pojęcia. Z pewnością coś się jeszcze wydarzyło, ale nie mogę sobie przypomnieć. Napiszę innym razem. Tymczasem dla wszystkich kobiet: Wszystkiego najlepszego Drogie Panie!

sobota, 2 marca 2013

Modelowanie przyszłości

Ostatnio bardzo rzadko piszę. Możliwe, że niebawem to się zmieni, tak jak zmienia się moje życie. Wkrótce więcej szczegółów, tymczasem muszę zająć się pilnymi sprawami.