piątek, 8 marca 2013

Włosy

No dobra, czas opisać parę spraw. Po pierwsze, po raz n-ty rozstałem się z B. To stopniowo wyniszcza mnie psychicznie. Tym razem jest inaczej. Oczywiście, to Ona powiedziała, że nie chce ze mną być, ale napisałem do Niej i powiedziałem: "Żegnaj". Nie będę na razie pisał o szczegółach i o pierdołach typu "jak się beznadziejnie czuję". Nie wiem co się stanie, dlatego po prostu poczekam i nic nie będę robił.

Kolejna sprawa - studia. Zaczęła się zabawa, skończyły się zajęcia wprowadzające. Udało się ułożyć rozkład tak, żeby mieć zajęte tylko dwa dni w tygodniu. Idzie się zajebać, zwłaszcza w środy, ale na razie daję rady. Zajęcia od 8. do 19.30 nie są jednak czymś fajnym.

Miałem już pierwsze seminarium. Zgłosiłem się z kolegą, żeby wygłosić referat. Byliśmy pierwsi i dostaliśmy piątki. Swoją drogą, zajęcia prowadzi mój promotor. Chyba mnie lubi. Dopiero teraz przekonałem się, że to bardzo wesoły i sympatyczny facet. Sprawdzał listę obecności i doszedł do jakiegoś znanego sobie nazwiska(dla wyjaśnienia: On zawsze zwraca się do ludzi na "Ty").
- Czy chodziłeś już na te zajęcia? - zapytał studenta.
- Nie.
- A masz brata?
- Nie
- A masz starszą siostrę?
- Tak, ale ma już męża - odpowiedział student.
W tym momencie wszyscy zaczęli się śmiać, z prowadzącym włącznie. Jednak, gdy śmiechy na chwilę ustały, prowadzący spoważniał i powiedział:
- Nie musisz się chwalić, ja też mam żonę!
Reakcja ludzi znowu była bardzo podobna.

Sprawa nr. 3 - Treningi. Też się zaczęły. Nowy trener daje popalić. Muszę przyznać, że jest bardziej wymagający od poprzedniego. Nie ma odpoczynku - trzeba ćwiczyć bez przerwy przez półtora godziny. A gdy brakuje tchu, człowiek przekonuje się, że siła woli jest bardzo ważna, a ciało niezniszczalne. Dzisiaj wróciłem mocno poobijany, bo jak zwykle, S. zamiast celować uderzenia w udo, miał rozrzut na całą dolną część mojego ciała. Jest cholernie niecelny. Mniejsza z tym. W pewnym momencie poprosiłem trenera o wytłumaczenie mi jakiegoś ćwiczenia. Kazał mi luźno uderzyć go w nogę. Musze przyznać, że z przyzwyczajenia zrobiłem to dość mocno. Jeszcze raz powiedział, żebym go lekko uderzył, a ja jeszcze raz uderzyłem mocno. Wtedy zastosował bardzo skuteczną metodę przekazywania wiedzy. Powiedział:
- Masz uderzyć lekko, mniej więcej tak - tutaj lekko uderzył nogą w moje udo - A ty uderzasz tak. - w tym momencie uderzył mnie z taką siła, że na chwilę straciłem czucie w nodze.
Jeszcze raz poprosił żebym go lekko uderzył - wykonałem polecenie.

Sprawa czwarta - postanowiłem zaangażować się w "politykę". Zgłosiłem swoją kandydaturę do Rady Wydziału. Jak dobrze pójdzie, to w poniedziałek będę wybierał nowego dziekana. No, ale nie chcę zapeszyć;)

Rzecz piąta - wczoraj nie poszedłem na dwa wykłady, a zamiast tego, poszedłem do fryzjera... Tak! Pozbyłem się części włosów, a konkretnie jakieś 30 cm... Teraz moje włosy sięgają zaledwie ramion. Potrzebowałem tej zmiany. Myślę, że w dużym stopniu, było to spowodowane kolejnym rozstaniem.

Rzecz szóstka - po fryzjerze poszedłem na piwo z M3. Niewiele brakowało, a całowałbym się z Nią. Byłem naprawdę zdesperowany, ale na szczęście opamiętałem się w porę. Wypiliśmy po dwa piwa, a M3 powiedziała mi coś ciekawego. Stwierdziła, że o kobietę nie można dbać, bo wtedy kobieta nie zwraca uwagi na takiego faceta, a nawet jeśli zwraca, to taki facet nie pociąga tak bardzo jak facet, który nie szanuje kobiety. Chyba ma rację. Po spotkaniu poszedłem na laboratoria. Ależ pachniałem browarem.

Siódme - wieczorem miała być impreza. Postanowiłem się upić. Było dużo wódki, a ja jako jedyny piłem od samego początku do końca. To jest tak, że jak chcę się upić, to mogę wypić bardzo dużo. Gdy nie chcę, to bardzo szybko się upijam i odpadam. Tym razem bardzo chciałem. Gdy skończyła się wódka, wyszliśmy z akademika na imprezę. Z tego co pamiętam, nie było ze mną tak źle. No, może poza tym, że pytałem idących kolegów czym jest szczęście. Od nikogo nie dostałem ciekawej odpowiedzi. Wszystkie rozmowy nagrałem komórką:)

W klubie był mnóstwo ludzi, w tym dużo znajomych twarzy. Spotkałem P. i tańczyłem z Nią chwilę. Poszliśmy do innej sali, gdzie trochę się rozkręciłem i postanowiłem tańczyć z każdą kobietą, która nie ma partnera. W ostateczności tańczyłem z trzema. Pierwsza musiała iść do domu, drugą oddałem dla M. bo kiepsko tańczyła, a z trzecią bawiłem się przez resztę imprezy. Pierwszy raz od dłuższego czasu zdarzyło mi się, że dziewczyna mnie bezpośrednio podrywa. To Ona chciała ze mną porozmawiać, wziąć kontakt, itd. Byłem pijany, więc dobrze Jej to szło. Zaprosiłem Ją na imprezę i na grilla, chociaż nie planuję robić grilla. Impreza będzie, ale o tym później. Poznana dziewczyna obiecała się odezwać, a ja wyszedłem z klubu. Na rynku zaczepiał mnie jakiś facet i chciał wyciągnąć 2 zł na piwo. Był strasznie natrętny. Gdy zorientował się, że ze mną nie da rady, podszedł do gościa rozdającego ulotki. To było śmieszne, bo gość mu odpowiedział:
- stary, ja tu rozdaję ulotki, żeby zarobić, a Ty chcesz wyciągnąć ode mnie kasę? Sam sobie postój cztery godziny.

Wróciłem do akademika. Byłem jeszcze dość pijany, ale i zadowolony, bo w knajpie nie wydałem ani grosza. Dopiero rano zorientowałem się, że nie wiem gdzie jest mój portfel... Na szczęście znalazłem go w szafie(nie mam pojęcia jak tam się znalazł). Uświadomiłem sobie, że nie pamiętam jak miała na imię dziewczyna z którą tańczyłem, ani jak wyglądała. Dopiero dzisiaj wieczorem dowiedziałem się, że to całkiem ładna dziewczyna. Odezwała się do mnie.

Ósme - Pijaczek pił ostatnio tak dużo, że zachorował. Bez przerwy srał i rzygał. Na dodatek miał wysoką gorączkę. Dzisiaj w jednej z rozmów powiedział do S.:
- Nie mogę pić, biorę lekarstwa.
- Oooo, Pijaczek nie pije! - Zdziwił się S.
- No, dopiero jutro będę mógł pić.

Dziewiąte. Nie mam pojęcia. Z pewnością coś się jeszcze wydarzyło, ale nie mogę sobie przypomnieć. Napiszę innym razem. Tymczasem dla wszystkich kobiet: Wszystkiego najlepszego Drogie Panie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)