wtorek, 10 września 2013

Śmiesznie.

W środę spotkałem się z M2. Tym razem wziąłem ze sobą B. Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego - jak zwykle wypiliśmy parę piw i wesoło ze sobą rozmawialiśmy, pozwalając, by sympatyczne, czarne koty skakały nam po głowach. Wróciliśmy taksówką, grubo po północy.

Ciekawiej było następnego dnia. W pracy zrobiła się stresująca atmosfera, nic nie chciało wyjść, a support nie odpowiadał. Praca stała w miejscu, a zbliżał się deadline. Całe szczęście, że atmosfera wciąż determinuje wszystko inne.

Po wyjściu z pracy wydarzyło się coś niezwykłego - spotkałem chłopaka przyjaciółki Mojej Byłej! To było dziwne spotkanie. Obaj zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że wcale nie mamy ochoty rozmawiać o rzeczach, które wydarzyły się dawno temu. Padły standardowe pytania "co tam" i dość szybko poszliśmy w swoje strony, naiwnie sobie życząc wszystkiego dobrego. Czwartkowy wieczór spędziłem z B.

Jakież było moje piątkowe zdziwienie, gdy wracając z pracy spotkałem Grzesia! Wyjechał przed wakacjami do domu, ale jak się okazało, miał egzamin z elektroniki. Nie zdał ostatniego podejścia, więc będzie musiał dogadywać się z dziekanem w sprawie dalszego studiowania. Chyba nie pozostaje mu nic, jak powtarzać rok.

To jednak nie koniec opowieści o Grzesiu. Otóż idąc do akademika, Grzesiu wyciągnął z kieszeni klucz. Patrze...nie chcę wierzyć, znowu patrzę... Okazało się, że to klucze od mojego pokoju! Grzesiu spał u mnie przez dwa dni. Nawet nie pofatygował się zadzwonić! A kto go wpuścił? Oczywiście MoD!

Zamówiłem sobie Boską Komedię Dantego. Stwierdziłem, że dawno nie czytałem niczego klasycznego, więc postanowiłem to zmienić. Poszedłem na pocztę po paczkę. Mając szczęście do dziwnych sytuacji, musiało mnie spotkać coś dziwnego. W okienku obok stał obcokrajowiec o mongolskich rysach twarzy. Niestety żadna z pań nie znała angielskiego, więc zdecydowałem się pomóc. Facet był z Kirgistanu, dlatego pojawiło się parę problemów.

Dobra, nie chce mi się pisać historii całego tygodnia. Przeskoczę może do wczorajszego poniedziałku.

Wczoraj pisałem pieprzony egzamin. Wydawało mi się, że dobrze mi poszło, byłem wręcz pewny, że zdam, a tu dupa. Może kobieta mnie nie lubi? Co ciekawe, napisałem więcej niż MoD... ale nie będę się tu żalił. Teraz myśl o rezygnacji ze studiów robi się coraz bardziej realna.

Rozmawiałem z M3. Dziewczyna jest załamana, bo zauważyła, ze ma guzka, a teraz nie może się dostać do żadnego lekarza. Pytała mnie, czy mam czas, bo chciałaby trochę pogadać i napić się. Odpowiedziałem, że jak znajdę chwilę, to się z Nią spotkam, ale kurwa kiedy? Nie mogę z niczym wyrobić:/

Widziałem się wczoraj z B. Czekała na mnie koło mojej pracy. Bardzo się ucieszyłem, gdy Ją zobaczyłem, ale niestety dość szybko zauważyłem że coś nie gra.

To wszystko jest śmieszne. Żeby być szczęśliwym trzeba cholernie dużo pracować, a jak ma się coś spierdolić - to w jeden dzień. W czwartek kolejny egzamin. Mam to w dupie, idę spać. Za dużo siwych włosów.

1 komentarz:

  1. Morderco, prosta rada - rób swoje :)
    Reszta jakoś się ułoży. Nie z takich opresji wychodziłeś.

    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)