sobota, 5 maja 2012

Skąd biorą się kibole?

Ludzie powoli wracają do akademika. Był u mnie przed chwilą kumpel i zaprosił mnie na grilla. Na starcie powiedziałem mu, że nie piję niczego co ma więcej niż 7%. Powiedział, że przywiózł jakieś piwa ze Słowacji, więc nie ma problemu. Jednym zdaniem - szykuje się sympatyczny wieczór.

Rano przeglądałem internet i natrafiłem na dwa ciekawe artykuły. Pierwszy z nich jest sprawozdaniem z wydarzenia, które miało niedawno miejsce. Zwróciłem na niego uwagę, bo mój współlokator - Katie, często chodzi na tego typu mecze i zawsze po powrocie mówi, że "było spoko". Nie mnie to oceniać, może nie wszystkie mecze są tak brutalne, ale sam widzę, że jak w Moim Mieście jest mecz, to pozostają po nim same zniszczenia. Ba! Żeby tylko zniszczenia, kiedyś po meczu zobaczyłem dwie wielkie kałuże krwi nieopodal pobliskiego sklepu. Później szukałem w internecie jakiś informacji o bójkach, ale niczego takiego nie znalazłem, te bójki mają wymiar lokalny, na tyle lokalny, że nigdzie się o tym nie pisze.  Na nieszczęście tak się składa, że mieszkam bardzo blisko stadionu i nawet gdybym chciał, nie mogę udawać, że nic się nie dzieje.

Do niedawna w okolicach akademika była knajpa, w której zawsze zbierali się kibice przed meczem. Była tam taka ilość "dresów", że policja nie wysyłała tam zwykłych patroli, tylko umieszczała na stałe dwóch antyterrorystów z wielkimi strzelbami przed wejściem do tej knajpy. Czy to skutkowało? Nie wiem. Knajpa upadła, a wraz z Nią zniknęło wielu klientów.

Temat piłki nożnej poruszam nie bez przyczyny. Zawsze byłem przeciwnikiem tego sportu i bynajmniej nie z powodu charakteru samej gry, ale z powodu towarzyszących jej zachowań. Już we wczesnych klasach podstawówki miały miejsce sytuacje, gdzie jeden z moich znajomych był zawsze bity po przegranym meczu, niezależnie od tego, czy grał dobrze, czy źle. Koledzy z klasy traktowali to jako formę mobilizacji. W sumie gość był sam sobie winny, bo pomimo takich sytuacji, wciąż grał. Nie tylko on miał problemy związane z piłką nożną. W wiosce, gdzie chodziłem do podstawówki, standardem były "bitwy" po meczach lokalnych drużyn. Tradycja była przekazywana z ojca na syna i z syna na młodszego brata. Osobiście miałem duże szczęście, bo jako typowy "kujon" potrafiłem dogadywać się ze znajomymi, co niosło ze sobą wymierne korzyści. Miałem coś w rodzaju osobistej ochrony, ale to już inna historia.

Poważnie zastanawiam się dlaczego ten dziwny sport ma taką dużą popularność. Bo wiąże się z agresją? Owszem, ktoś może powiedzieć, że każdy sport może mieć takie same skutki, ale do jasnej cholery dlaczego akurat ten sport jest tak bardzo wspierany przez Państwo i wiele dużych organizacji? Zamiast budować stadiony piłkarskie nie lepiej byłoby promować lekkoatletykę, albo kolarstwo? Czemu najbardziej niebezpieczny( dla kibiców, zwykłych ludzi, itd. ) sport jest najbardziej popularny? Niedawno usłyszałem, że na remont jakiegoś tam stadionu przeznaczono 500mln złotych. No Ku**a! Za te pieniądze można byłoby wypromować wszystkie inne dziedziny sportu, a tu tylko w jednym mieście tyle pieniędzy idzie w błoto. Teraz już nie jest ważne to, żeby ludzie mieli gdzie siedzieć podczas meczu, ale to, żeby stadion ładnie wyglądał. Że niby wizytówka. Na poniższym filmie jest prawdziwa wizytówka:


To tyle jeśli chodzi o mój stosunek do piłki nożnej. Jestem ciekaw co Wy o tym sądzicie. A drugi artykuł, który mnie zainteresował dotyczy zupełnie czegoś innego, ale on już nie wymaga dodatkowego komentarza, ot - taka ciekawostka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)