niedziela, 6 maja 2012

Grill na balkonie

Grill był świetny. Podczas rozpalania go, niewiele brakowało, a wypaliłbym sobie oko. Skończyło się na przypaleniu górnej i dolnej powieki lewego oka.

Tym razem czas spędziłem z innym sąsiadem i Jego dziewczyną. To dziwne, że znowu ma miejsce taki trójkąt. Tak, czy inaczej, bardzo Ich lubię i fajnie mi się z Nimi rozmawia. Dzisiaj wrócili ze Słowacji i chcieli się podzielić wrażeniami.

Zaskoczyli mnie ilością jedzenia, które kupili. Poza kiełbasą był boczek, jakieś inne mięso, różne warzywa i przyprawy. Zanim przygotowaliśmy szaszłyki przypiekaliśmy na grillu chleb i piliśmy słowackie piwo, prowadząc rozmowę na temat podróży. Najedliśmy się samą kiełbasą, ale to miał być dopiero początek. Znajoma przygotowała trochę za dużo mięsa, które wystarczyło na ok. 15 szaszłyków, przy czym po zjedzeniu jednego, miałem poważne problemy ze znalezieniem miejsca w żołądku dla kolejnego. Było przepysznie, siedzieliśmy przez kilka godzin i jedliśmy najbardziej kolorowe danie w akademiku. Bilans był taki, że pochłonęliśmy ponad dwa chleby, pół kilograma kiełbasy, paprykę, dwie cebule, boczek, ogórek, cukinię, i olbrzymią szynkę. Jestem najedzony jak XVII-wieczny szlachcic.

Niestety grill się skończył i znowu jestem sam. Brakuje mi rozmów z K. brakuje mi kogoś bliskiego. Mam jednak dobry humor, bo udało mi się w sprytny sposób naprawić czajnik. Teraz mam ochotę na dobry film i szklankę zimnego mleka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)