poniedziałek, 7 maja 2012

Mecz, dziecko, (nie)dojrzałe rozmowy

Jest niedziela, koniec długiego weekendu. Ludzie wracają do akademika, napełniając go życiem. Od razu zrobiło się weselej, od razu coś się zaczęło dziać.

Rano obudził mnie kolega, z którym robiłem grilla, chciał pożyczyć mikser. Pół godziny później zadzwonił chłopak mojej siostry, bo musi napisać w C++ jakiś program w ramach zaliczenia, a nie wie jak się za to zabrać. Zgodziłem się mu pomóc i tym sposobem czeka mnie noc pełna STL-a...

Przez większość dnia siedziałem na balkonie, obserwując ludzi, albo uczyłem się Javy. Wieczorem znowu miał miejsce mecz. Niby nie było zamieszek, ale w drodze na stadion, kibice rzucali petardami pod koła samochodów lub pod nogi ludzi. Tak mnie to zaczęło wkurzać, że gdyby nie pojawienie się patrolu policji, sam bym do nich zadzwonił. Trzeba być idiotą, żeby na takie mecze brać małe dzieci, które idąc depczą założony na szyi szalik swojej drużyny rodziców i obserwują jak to fajnie strzelają petardy! Patologia!

Wróciłem do pokoju, zamknąłem wszystkie okna i włączyłem głośną muzykę, żeby nie słyszeć tego, co dzieje się na zewnątrz. Później wybrałem się do pokoju znajomych i trafiłem na bardzo ciekawą i wyjątkowo dojrzałą(jak na akademik) dyskusję. Było tam pięciu znajomych - trzech facetów i dwie kobiety. Zrobiliśmy kółko i po kolei zadawaliśmy sobie pytania. Pytania dotyczyły takich kwestii jak aborcja, religia czy homoseksualizm. Aż dziwię się, że tak długo udało się prowadzić poważną rozmowę. Padło pytanie o to, czy pytana osoba usunęła by dziecko w przypadku wykrycia groźniej choroby psychicznej, albo czy zaakceptowałaby homoseksualizm u syna/córki. Skończyliśmy siebie przepytywać, gdy jeden kumpel zapytał czy w przypadku przymusu lepiej jest zabić swojego ojca, czy go wielokrotnie zgwałcić. No cóż... to było wyjątkowo głupie i nietaktowne pytanie. W ciągu pięciu minut wszyscy się rozeszli.

Mecz dobiegał ku końcowi, a znajomi zaczynali napływać do akademika. Dzwonił do mnie tata i pytał się jak sobie radzę, dzwonił też kolega z zespołu, który pomylił sobie datę koncertu i przyjechał z resztą zespołu i całym sprzętem dzień wcześniej.

Zainteresowany ostatnio tematem kiboli, dla nabrania obiektywizmu postanowiłem zrobić sobie spacer. Mijałem grupy kibiców "ku**iących" i śpiewających. Często zdarza mi się nadużywać wulgaryzmów, ale w najodważniejszych snach nie podejrzewałem, że można stworzyć piosenkę składającą się tylko i wyłącznie z samych wulgaryzmów, posiadającą rymy parzyste. Sztuka?

Idąc dalej spotykałem tylko pijanych facetów i pijane kobiety, które najbardziej się wydzierały. Standardem było, ze wiele osób miało w ręce piwo. Wszyscy pokolorowani jak w świecie Plastusia. Najbardziej kulturalni byli kibice w starszym wieku. Ten spacer był naprawdę ohydny.

Wróciłem do akademika i pogadałem trochę z S. i Jego sąsiadem zza ściany. Postanowiliśmy kupić prezent dla żony kolegi, której urodziło się dziecko. Stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jak sama zdecyduje czego potrzebuje. Zdecydowała się na chustę do noszenia dziecka. Jestem zszokowany, bo taka zwykła chusta, czy jak to się tam nazywa, kosztuje prawie 200 zeta! Byliśmy przygotowani na taką cenę, ale nie sądziliśmy, że tak mało można za to kupić. Jutro planujemy to zamówić. Przy okazji zaplanowaliśmy zakupy na zbliżający się rajd i juwenalia. Najprawdopodobniej kupimy po 50 piw na głowę, tylko, żeby to zrobić, potrzebujemy samochodu, którego obecnie nikt nie posiada.  Gdyby ktoś ze znajomych w akademiku miał samochód...no właśnie, lepiej chyba nie mieć, za dużo głupich pomysłów chodzi nam po głowach.

1 komentarz:

  1. Napisalem dlugi komentarz, nie zapisal sie z jakiegos powodu, a tym razem go sobie za wczasu nie skopiowalem. Chuj mnie strzelil, ide spac. Moze jutro napisze go ponownie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)