sobota, 2 czerwca 2012

Największa impreza

Jak to przyjemnie wziąć prysznic po ponad dobie. Siedzę z mokrymi włosami przed ekranem komputera i wspominam wczorajszy wieczór.

O godzinie 16. miałem pranie. Trwało to jakieś dwie godziny podczas których zdążyłem wziąć prysznic i zrobić szybki obiad. Po wyjściu z łazienki poszedłem do znajomych, żeby zacząć coś organizować. Zgadnijcie co robili! Pili wódkę i jedli pizze! No tak, egoizm przede wszystkim. Na szczęście nie byli bardzo pijani.

Poprosiłem ich, żeby podpisali się na worku z cementem. Podczas, gdy ja rozwieszałem pranie, Oni wchodzili i wychodzili z pokoju. Gdy już wszyscy się podpisali, zapakowałem prezenty. Z cementem był spory problem, bo ciężko zapakować w cienki, różowy papier 25-cio kilogramowy worek tak, żeby ten papier pozostał w jednym fragmencie. Koniec końców jakoś się udało, ale zdecydowaliśmy, że będziemy go transportować na jednej z moich półek.

Tym razem impreza odbyła się w specjalnej salce imprezowej bo mój pokój jest już za mały. MoD musiał wypełnić dokument, w którym trzeba podać liczbę gości. Wpisał 40, a później dowiedział się, że maksymalnie może być 25. Skreślił czterdziestkę i wpisał 25.

Przyszedł czas znoszenia stołów, krzeseł i całej reszty. O dziwo, w tym momencie nie można było nikogo znaleźć. Nie miałem siły uganiać się za ludźmi, o wiele łatwiejsze było samodzielne noszenie. Po drodze spotkałem S. i siłą zaciągnąłem go do pracy.

Pierwsza godzina imprezy była taka, jak zwykle - dużo facetów, dużo wódki, ludzie w różnych miejscach akademika. Zaczęło się robić ciekawie, gdy przyszło duszpasterstwo, które zaprosił MoD. Było ich rzeczywiście sporo i przyszli dość wcześnie. Nie pili wódki - sytuacja wręcz idealna. Siedzieli na kocach po jednej stronie sali, podczas gdy cała reszta siedziała po drugiej. Trochę głupio wyszło, ale sami tak wybrali. Widocznie nie chcieli się integrować.

Było też dużo osób które znałem osobiście między innymi mój trener, P., ruda dziewczyna z poprzedniej imprezy i niezliczona ilość innych znajomych, łącznie około pięćdziesięciu osób. Niektórzy wchodzili przez okno, bo limit gości został już dawno przekroczony.

Jeden ze znajomych, chyba największy człowiek w akademiku, dość szybko zwrócił zawartość żołądka. Na moje nieszczęście akurat wchodziłem do łazienki. Wszystko było w kolorach tęczy! Wszystko, tylko nie kibel! Widocznie rozbieżność jest zaraźliwa. Swoją drogą gość mnie wkurzał, bo jak zwykle cwaniakował, że nikt go nie przebije w picu, a w pewnym momencie imprezy zaczął mnie nudzić, żeby wręczać prezenty, podczas, gdy jeden z solenizantów siedział obok Niego.

Nie dało się długo utrzymać prezentu w tajemnicy, więc trzeba było go wręczyć. Zsynchronizowaliśmy się z dziewczynami, które przygotowały tort. Cement dla współlokatora M. miałem wręczać ja i M. Wpadłem na pomysł, żeby jakoś ładnie się ubrać. Założyliśmy z M. kamizelki odblaskowe, które kiedyś zabraliśmy z pracy.

Efekt był oszałamiający! Najpierw weszły dziewczyny z tortem, potem my. MoD dostał grę erotyczną, a współlokator M. cement... Najpierw S. dał mu kielnię, później ja i M. z impetem położyliśmy zapakowany worek na stole. Nawet nie próbuję opisać reakcji ludzi, gdy został rozdarty papier. Były brawa, śmiechy, krzyki i zabawne komentarza. Dziewczyna solenizanta robiła nam wyrzuty, pytając, czy my zawsze musimy kupić coś ciężkiego. Później zaczęła się właściwa część imprezy.

Brakowało wszystkiego poza wódką. Najgorzej było z talerzami. Stwierdziłem że wezmę swoją porcję tortu do ręki i użyję jej jako talerza. Nie był to zbyt dobry pomysł... Gdy przyszła rudowłosa dziewczyna, były wolne talerze, ale nie było widelców ani łyżeczek. Zaproponowałem Jej kielnię. Pomysł bardzo się Jej spodobał. Nie mogła zjeść całego kawałka, więc Jej pomogłem. Chwilę później zaprosiłem Ją do tańca.

Słuchamy podobnej muzyki więc Tańczyliśmy bardzo często, robiąc przerwy wtedy, gdy ktoś włączył nieakceptowalną dla nas muzykę. A była taka jedna dziewczyna z duszpasterstwa, która bezczelnie zmieniała muzykę na moim komputerze. W końcu postanowiłem trochę skomplikować sprawę i namieszać w programie do odtwarzania muzyki. Program jest dość rozbudowany, a ponadto miałem włączonego Linuksa, więc nikt, poza mną, nie był w stanie zmienić muzyki. Znajomi troszkę się wkurzali, ale ja udawałem, że jestem pijany, a ludzie i tak dobrze się bawili.

Moja partnerka narzekała na S. bo dwa razy prosił Ją do tańca i w trakcie tańca o tym zapominał... Dziwi mnie tylko pobłażliwość i cierpliwość dziewczyny S. Jak można wytrzymać z takim facetem?!

Dziewczyna o ceglanych włosach poszła ze mną na górę. Zapaliliśmy papierosa, ktoś zamknął nas na balkonie. Drzwi otworzył S. który był w samych gaciach. Poszliśmy do mojego pokoju. W momencie gdy chciałem pocałować taneczną towarzyszkę, do pokoju weszła Jej siostra. Zrobiło się niezręcznie. Obie szybko się zebrały i opuściły imprezę.

Przez całą imprezę przyklejała się do mnie P. Nie zapraszałem Jej do tańca - to Ona zapraszała mnie. Gdy mi coś opowiadała, chwytała mnie za ręce i bawiła się nimi. No cóż, na kobiety chyba najlepiej działa zazdrość. Nie zależy mi jednak na P, niech robi co chce. Pod koniec imprezy została tylko Ona i paru znajomych.

Wszyscy byli bardzo zmęczeni, impreza powoli wygasała. Zacząłem wynosić swoje rzeczy do pokoju. Będąc na górze odwiedziłem sąsiadów. S, Jego dziewczyna i współlokator dawno już spali. Rozbieżny M. spał z otwartymi oczami, niczym w horrorze. Współlokator M. rozmawiał ze znajomym. Wymyślił sobie, że pojedzie do Gdyni - tak po prostu, pomimo protestów swojej dziewczyny. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że Gdynia znajduje się po drugiej stronie naszego pięknego kraju. Ostatecznie zmęczenie wygrało z alkoholem i zamiast do Gdyni poszli do sklepu :)

Poszedłem do pokoju MoD. Poza mną były tam cztery osoby. Do MoD przytulała się jakaś dziewczyna, a do Niej dobierał się niecieszący się dobrą sławą sąsiad. Bardzo groteskowo to wyglądało. Ja, razem ze współlokatorem MoD, leżałem na drugim łóżku. Nikomu nie chciało się ruszyć. Po godzinie bezczynność postanowiłem wstać, wróciłem do pokoju M. W przedpokoju zastałem dziewczynę Jego współlokatora, próbującą przetransportować worek cementu. Dowiedziałem się, że jej facet jeszcze nie wrócił ze sklepu, a worek jest rozerwany - ktoś wylał na niego piwo. Nasze wspólne działania doprowadziły do tego, że rozsypaliśmy cement po całym przedpokoju. To co udało się zachować włożyłem do worków na śmieci. Jak się później dowiedziałem, ktoś posprzątał korytarz, w obawie przed wku**em sprzątaczki. W końcu która kobieta lubi sprzątać 25 kg cementu z podłogi?

Z współlokatorem MoD udałem się do sklepu, żeby kupić coś, co zabije kaca. Kupiłem maślankę i wróciłem do akademika. Mój towarzysz nie mógł wrócić do pokoju, bo jego łóżko było zajęte. Przyszedł do mnie, posłuchaliśmy chwilę muzyki i nad ranem poszliśmy spać.

Pobudka była całkiem znośna, w pokoju nie było nikogo. Wytarłem brudne stoliki, i zrobiłem coś do jedzenia. Ze zdziwieniem odkryłem, że w lodówce znajduje się litr wódki. Poszedłem do znajomych. Nie zauważyłem, żadnych zmian.

Reszta dnia była nieciekawa. Trochę poćwiczyłem, zrobiłem porządek na komputerze, a wieczorem obejrzałem film. Dzisiejszy dzień może być bardziej interesujący, bo zapowiada się afterparty...


1 komentarz:

  1. ChaotycznieLogiczny2 czerwca 2012 05:22

    U Ciebie to zawsze jest wesoło ;) Lubię wracać z pracy nad ranem i przed spaniem czytać Twoje posty - poprawiają mi zawsze humor ;) Jak się bawiło to całe duszpasterstwo w końcu? I jak tam afterparty? :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)