niedziela, 30 września 2012

Kobieta w kształcie góry

Kaaap, kaaap, kaap, kaap, kap, kap, kap, kap, kp, kp, kp, k, k,k,k,kkkkkkk... - tak jeszcze kilka godzin temu było na zewnątrz. Teraz słońce powoli wygląda zza chmur i zapowiada się piękne niedzielne popołudnie.

To, co wydarzyło się w piątek nie sposób opisać. był alkohol, były gimnazjalistki, była olbrzymia kobieta polująca na mnie. Bez obaw, już wszystko wyjaśniam, ale zacznę od czegoś troszkę innego.

W piątek rano przyjechałem do Mojego Miasta. Na portierni nie było klucza, więc wiedziałem już że mam nowego(albo nowych) współlokator(a/ów). Byłem ciekaw, czy będą to te same osoby co rok temu, czy może ktoś inny. Wchodzę. Pokój otwarty, a współlokator sobie śpi. No kur***! Trzeba go będzie nauczyć kilku zasad. Przywitałem się z Nim, okazuje się, że facet jest z pierwszego roku, wyglądał na przestraszonego. Pochodzi z drugiej strony Polski, więc nie mam co liczyć na to, że będzie wyjeżdżał na weekendy. No nic, przywitałem się, powiedziałem co i jak i przeszedłem do spraw swoich. Drugi współlokator też się wprowadził, ale zostawił tylko karteczkę i gdzieś pojechał, więc nie miałem okazji go poznać.

Tego dnia musiałem załatwić mnóstwo spraw na uczelni. Kilka rzeczy trzeba było załatwić do 30 września, więc został mi tylko jeden dzień. Zacząłem się trochę denerwować. W dziekanacie wszystko udało się załatwić, gorzej jednak z innymi sprawami. Na wydziale była chyba jakaś konferencja naukowa, więc nikogo nie dało się złapać i zaczęło się robić coraz bardziej nerwowo. Chodzę od drzwi do drzwi - wszystkie zamknięte. Wkurzony wróciłem do akademika i stwierdziłem że nic nie zrobię, olałem sprawę.

Zrobiłem coś do jedzenia i dość spokojnie spędziłem jasną część dnia. Współlokator w tym czasie kilka razy wychodził do sklepu. Wieczorem miało być picie. Dogadałem się z M. i S. że zaczynamy o 19. Przystali na to, ale S. powiedział, że idzie się na chwilę spotkać z dziewczyną, a później do nas dołączy. Przypomniało mi się, że tego dnia w telewizji miał występować M2. Facet ma specjalną zdolność, dzięki której już nie raz proponowali mu występ. Nie powiem o co chodzi, bo ktoś mógłby dojść do tego kim jest M2.

Mieliśmy niezły ubaw widząc go na ekranie. Śmialiśmy się za każdym razem gdy coś mówił. Napisałem do Niego i zaproponowałem wspólne picie. Wstępnie przystał, ale później pił wino z jakąś dziewczyną i odpadł. Trochę mnie to zaskoczyło bo podał imię niezgodne z imieniem swojej dziewczyny. Stwierdził też że ma dość wódki po naszym ostatnim spotkaniu, przez dwa dni nie mógł dojść do siebie. No cóż, musi się facet przyzwyczaić do studenckiego picia.

S. się spóźniał, nie chciało nam się czekać, więc zaczęliśmy sami pić. To była dobra decyzja, bo S. już nie wrócił. Dołączył do nas znajomy, a potem jeszcze kilku innych znajomych. Wódki było bardzo dużo, ale nie na tyle, żeby całkowicie się upić. I dobrze, planowaliśmy jeszcze pójść świętować obronę magisterki przez koleżankę.

Postanowienia realizować trzeba, więc gdy została tylko moja flaszka, wyciągnąłem ją z lodówki i poszliśmy na kolejną imprezę, tym razem w plenerze. Było nas sporo, bo około pięciu. Przechodziliśmy koło naszego wydziału. Tam akurat odbywała się jakaś impreza naukowa, podczas której gimnazjaliści zwiedzali wydział. M. nie mógł odpuścić sobie takiej okazji, myślałem, że dziewczyny stojące pod budynkiem to licealistki i zaczął swoją głupią pijacką gadkę:) Mówiłem mu chyba pięć razy, żeby dał spokój, bo te dziewczyny to są czternastolatki i lepiej odpuścić. On się jednak uparł. Wszyscy mówiliśmy mu, co myślimy, ale on jest najmądrzejszy. Długo jednak się z nimi nie nagadał, bo wyszła wychowawczyni tych dzieciaków i go przegoniła;) Mieliśmy ubaw po pachy! Biedne dziewczyny miały okazję zobaczyć prawdziwą wizję studiów.

Doszliśmy na miejsce. Przywitaliśmy się z koleżanką i ze wszystkimi ludźmi. Wódki było bardzo dużo, ktoś zaczął pić do mnie. Nie było kieliszka, więc piliśmy z gwinta. Wypiłem do losowo wybranej dziewczyny, której wcześniej nie widziałem, a która była nieprzeciętnie ładna. Swoją urodą naprawdę mnie zaskoczyła, wyglądała jak jakaś modelka. Zaczęło się mniej więcej tak:
- Ooo, witaj nowa koleżanko! Jestem ..., może się napijemy?
Uśmiechnęła się raz jeszcze, przedstawiła i zgodziła. Potem dość długo rozmawialiśmy. Dziewczyna jest bardzo mądra i robi dobre wrażenie. Zresztą pracuje w dziale rekrutacji pracowników, w dużej korporacji.

Rozmawiałem też z innym osobami, co ciekawe, były tam aż trzy osoby, które poznałem jakiś czas temu, był między innymi jeden z moich pierwszych współlokatorów na studiach. Wszyscy pracują w dużych korporacjach, większość czasu spędzają za granicą i zarabiają wielkie pieniądze. Będzę musiał coś ze sobą zrobić.

Piło się bardzo wesoło do momentu, aż taka WIELKA dziewczyna zainteresowała się mną. Nie dawało mi babsko spokoju. Możecie powiedzieć, że dyskryminuje ze względu na wagę, jestem nietolerancyjny, albo cokolwiek innego, ale mi po prostu nie podobają się takie kobiety, a często się składa że są wyjątkowo nachalne i upierdliwe. Ta przykładowo non stop chciała pić do mnie, przytulać się itd. Zawsze gdy od Niej odchodziłem, to Ona musiała mnie odnaleźć i dalej męczyć. Kupiła dużo wódki i wprowadziła w obieg. Nie wiem czy miała nadzieję mnie upić, ale niestety sama się upiła. Niestety, bo to nie było dobre dla mnie. Chciałem rozmawiać z tą ładną dziewczyną, ale się nie dało. Mało tego, w pewnym momencie wzięła moją kurtkę, założyła Ją i stwierdziła, że ją bierze. No tego było za dużo. Nie dość że ta kurtka była stanowczo na Nią za mała, to na dodatek nie miałem najmniejszej ochoty pożyczać albo oddawać Jej mojej kurtki. Sytuacja jest do dupy, bo to w końcu kobieta, ale moja ciemna strona była silniejsza i zażądałem zwrotu swojej rzeczy. W końcu udało mi się odzyskać moją własność, ale to wcale nie zahamowało zapędów Godzilli.

W tym momencie ze znajomych został tylko M. który znalazł jakąś pijaną dziewczynę i z Nią rozmawiał. Ja już miałem dość i powiedziałem mu, że będziemy się zbierać. Pożegnałem się z wszystkim i poszedłem w stronę akademika oddychając z ulgą. M. razem z Jego wybranką, poszedł inna drogą, zahaczając o sklep monopolowy. Spotkaliśmy się pod wejściem domu studenckiego. Było tam dwóch gości, którzy pili wódkę z gwinta. Poczęstowali nas. Chcieli żebym wyzerował butelkę. Niestety była opróżniona tylko do połowy, więc mogło to się źle skończyć. Wybranka M. nie potrafiła przełknąć wódy, więc zwymiotowała. M. znalazł sobie fajną dziewczynę, nie ma co;)

Przy wchodzeniu do budynku okazało się, ze ta dziewczyna mieszka w naszym akademiku. Popatrzyłem na M. ale był zbyt pijany żeby zrozumieć co się dzieje. Poszedłem do swojego pokoju, a M. z tą dziewczyną do swojego. Zrobiłem sobie coś do jedzenia. Nagle na korytarzu słyszę MoD. Jest 3. w nocy. Wychodzę, a on chodzi z biblią i coś mówi do Tej dziewczyny, po czym wchodzą do pokoju M. Nie mogłem odpuścić takiej sytuacji, poszedłem do Nich. Widok był zabawny - MoD. opowiada coś o Bogu, M. kładzie się spać, a dziewczyna mówi o czymś zupełnie innym. Już wtedy wiedziałem, że M. będzie zły na MoD, w końcu zepsuł mu randkę. Dowiedziałem się, że ta dziewczyna należy do bojówki pewnej drużyny piłkarskiej.

Komiczna sytuacja trwa jakiś czas, wciągają mnie w rozmowę, temat schodzi na historię. M. zasnął. Tutaj niespodzianka, bo ni stąd, ni zowąd do pokoju wchodzi pijany S. i zaczyna tańczyć. Po chwili wychodzi i więcej Go nie widziałem:) Poszedłem na balkon, dziewczyna za mną, MoD za Nią. Widać że Ją wkurzał. Poszedłem do swojego pokoju i znowu ten sam scenariusz, ta sama procesja. Zbliżała się 4. a dziewczyna wciąż gadała jakieś historyczne głupoty. Byłem trochę pijany, więc tłumaczyłem jak było naprawdę. Widocznie spodobało się Jej bo miała mnóstwo pytań. W końcu poszła do siebie. Gdy to zrobiła, MoD wyszedł z mojego pokoju i też poszedł spać;)

Zasnąłem twardym snem, współlokatora nie było, wyszedł około 17. i nie wrócił.

Obudziłem się o 12. Rozglądam się po pokoju widzę wino, które zostawiła wybranka M. Wypiłem trochę mleka z lodówki, biorę do ręki wino i zmierzam w stronę pokoju M. Nagle całkowicie mnie zatrzymało, stoję i nie wiem co zrobić. Drzwi w sąsiednim pokoju, tam gdzie jeszcze niedawno mieszkał S. są otwarte, a w pokoju trójka ludzi. Już chciałem powiedzieć "cześć", ale w ostatniej chwili się powstrzymałem, coś było nie tak. No jasne, już wiem co! Tych troje ludzi to: dziewczyna, lat 20; facet, lat 60; kobieta, lat 50. Wygląda na to, że M. i S. będą mieć w składzie dwie współlokatorki! To naprawdę zły, zły, zły pomysł:) Jak się później dowiedziałem, to kierowniczka przyznając im miejsce powiedziała: "to chłopaki się ucieszą". Oj, kierowniczka wie co robi! Miał tam mieszkać były współlokator S. ale kierowniczka dała go na inny blok, co też było dobrym ruchem strategicznym z Jej strony.

Wracając do dziwnej sytuacji. Stoję tak sobie w drzwiach z butelką wina i nie wiem co powiedzieć. W końcu mówię "dzień dobry". Oni odpowiadają i pytają czy jestem współlokatorem M. W tym momencie M. wychodzi z pokoju i tłumaczy, że jestem tylko znajomym z pietra. Wchodzę do pokoju M. i zamykam drzwi, po drodze rozglądam się po składzie. W kuchni syf jak jasna cholera, talerze brudne tak jak to tylko możliwe.

Rozmawiam z M. mówi mi, że nie może się doczekać aż rodzice nowej współlokatorki otworzą szafkę w składzie. Zrozumiałem. Szafka ma gdzieś dwa metry wysokości, a na wszystkich półkach są butelki, mnóstwo butelek po piwie, tak na oko - kilkaset. Podobno Ci rodzice pytali M. czy często zdarzają się tu imprezy. Odpowiedział: "nooo, czasami się zdarzają". Coś czuję, że rodzice nie będą zachwyceni...
Tak wesoło sobie gadamy, a tu do pokoju wchodzi dawny współlokator S. i krzyczy: "Kur**, znowu się Opier***acie. pomoglibyście mi wnieść do pokoju parę rzeczy, bo mam tego w ch*j, a pokój jest na czwartym piętrze". No tak... mówię koledze na ucho, żeby tak troszkę ciszej k*rwa mówił, bo w pokoju obok jest nowa współlokatorka z rodzicami... Zaczęliśmy się śmiać.

Pomogliśmy koledze z gratami, a ten w nagrodę kupił nam po trzy piwa. poszliśmy na balkon i je pijemy. Pech chciał, że akurat na balkon wchodzą rodzice...

Chwilę później dołączyło do nas dwóch kumpli, zrobiło się wesoło. Niestety szybko musiałem się zbierać - dzisiaj jadę po siostrę. W autobusie przypadkowo słyszałem jak jakaś kobieta opowiadała o studentach, którzy ciągle imprezują...

Jak już wspomniałem, zaraz jadę po siostrę, a w poniedziałek do Mojego Miasta, tym razem na dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)