wtorek, 25 września 2012

"Okres studenta"

W życiu każdego studenta przychodzi taki okres, że trzeba się napić. O ile okres ten zdarza się częściej niż okres u kobiety, o tyle okres na załatwianie wszelkich formalności związanych z uczelnią, zdarza się maksymalnie dwa razy do roku. Przychodzi taki wrzesień. Student sobie myśli: "Jeszcze jest sporo czasu, załatwię wszystko za kilka dni". Wrzesień się kończy a wtedy myśli studenta są nieco inne: "pasowałoby się napić".

W końcu mamy październik. Zaczyna się bieganie od dziekanatu, do wykładowców i z powrotem. Zbieranie wpisów, składanie dokumentów, dzwonienie, pisanie maili, konsultacje z kolegami i przyśpieszone kursy udawania niezaradnej osoby - to bardzo przeciętny obraz. Na podziw zasługują jednak inni ludzie - ci którzy piją piwo, albo wódkę i nic nie robią, a później i tak mają wszystko załatwione. W najgorszym wypadku biorą urlop dziekański lub warunek. Do takich ludzi z pewnością należy S. Facet ma wszystko w dupie, ale ma też pieprzonego farta. Jeśli w teraz nie straci kolejnego roku, to będę musiał stwierdzić, że istnieje jakaś siła wyższa.

Są też ludzie, którzy nadmiernie się stresują i niecierpliwią - studenci pierwszego roku. Owszem też kiedyś byłem na pierwszym roku, ale był to okres, gdzie miałem wszystko w d. więc nie bardzo się przejmowałem. Studenci pierwszego roku popełniają jeden podstawowy błąd - twierdzą, że ze studiów można wylecieć. Hmm, studiów można nigdy nie skończyć, ale zawsze jest sposób, żeby nie wylecieć, nawet na bardzo popieprzonych kierunkach.

A jak ja podchodzę do "okresu studenta"? Za każdym razem inaczej. Na pierwszym roku miałem wszystko w dupie. Na drugim pierwszym roku już mi zależało. Później był okres, gdzie było mało formalności, a następnie zmiana koniunktury. Teraz załatwiania papierków jest bardzo dużo, ale już wiem, że nie wszystkim trzeba się przejmować. Jeśli jakaś data się nie zgadza, to jej nie wpisuję, jeśli dziekan nie chce się na coś zgodzić, to piszę inne podanie i przekazuję je przez kolegę. Jeśli nie mogę załatwić jakiegoś wpisu, to kupuję piwo i mam to w dupie, w końcu jest sporo czasu.

Przyjechałem wczoraj do domu, żeby zrobić sobie mały urlop, a tu już telefony, maile, i sms-y w sprawie uczelni. Z tego wszystkiego wyłączyłem telefon i poszedłem do sadu nażreć się winogronami. Wracam, a na skrzynce pięć wiadomości od jednego gościa, każda z nich inna, ale pytająca o to samo: "Jesteś?". No bez jaj!

Była też wiadomość od byłego szefa, który chciał mnie pouczyć, co muszę robić na przyszłość, żeby dużo zarobić w branży IT. Nie wiem co chciał tym osiągnąć. Nie chciało mi się odpisywać, że gada głupoty i to On popełnia błędy, które wymienił, więc napisałem, że ubolewam nad swoimi wadami. Tak jak podejrzewałem, dał sobie spokój i już się nie odezwał. Z tego co się dowiedziałem, kolegom wciąż nie zapłacił za pracę. Ich sprawa, że dają się naciągać.

Z tego co się dowiedziałem, jutro do akademika wprowadza się P. - była współlokatorka K. Tylko Ona jedna zostaje w tym akademiku, B i K. będą studiować na innych uczelniach.

Przez kilka najbliższych dni mam w planach oczyścić trochę swój komputer i znacznie go przyśpieszyć. Zbierałem się do tego jakiś czas, ale dopiero teraz mogę to zrobić. Znając życie, zajmie to jakieś dwa dni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)