poniedziałek, 21 maja 2012

Zwykły koncert

Nie było szału. Gwiazda wieczoru nie poruszyła mnie szczególnie, myślałem, że będzie bardziej energicznie. Za to moi znajomi zagrali świetnie, szkoda, że ludzie byli jeszcze dość trzeźwi żeby się bawić, zainteresowanie było jednak spore.

Znowu nie musiałem się przejmować wstępem. Dostałem plakietkę z napisem "Gość zespołu" i wszedłem bez problemu. Nie było super bonusów, ale i tak było fajnie. Przyszło dużo znajomych, była okazja do uściskania się i porozmawiania. umówiłem się z zaprzyjaźnioną parą na grilla na balkonie akademika.

Podczas ostatniego koncertu tańczyłem samotnie, zgubiłem się w tłumie ludzi. Przykleiła się do mnie jakaś dziewczyna, ale nie wiem czy to dobre określenie, bo Jej obecność była jak najbardziej pożądana. Pozwoliła mi siebie objąć. I tyle - zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła, pożyczyła mi trochę ciepła i ulotniła się - magia.

Znajomi jak zwykle siedzą i nic nie robią. Dziś również odpoczywali od alkoholu. S. ma poważny problem, bo nie może się zmobilizować do nauki, a ma zaległe kolokwium z angielskiego. Swoją drogą, gdyby się nie opieprzał, miałby zdany angielski już rok temu, tak jak ja, ale to jest człowiek, który lubi wszystko olewać.

Nie mogę tego zrozumieć, ale w głowie mam wspomnienia o Mojej Byłej. Przypomniał mi się zeszłoroczny koncert i to, że po koncercie zacząłem pisać bloga. Wtedy pierwszy raz od dłuższego czasu, zacząłem myśleć pozytywnie, postanowiłem nie być biernym. Myśli przelewane na klawiaturę z czasem opuszczały moją głowę, pozwalały na coraz większą aktywność, na uwolnienie się z pieprzonego uczucia. To było dziwne, ale skuteczne - taki rodzaj ekshibicjonizmu. Może to moja słabość, a może każdy człowiek ma potrzebę wyrażenia tego, o czym myśli - nie mnie to oceniać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)