piątek, 29 czerwca 2012

Magiczny dom z przeszłości

Słońce malowniczo zachodzi za horyzont, a ja czuję się jakoś rześko - przyjechałem na wieś. Jest cudownie. Pierwsze co zrobiłem, to zjadłem obiad. Świeżo wykopane ziemniaki, jakiś ogórek, jajko. Od razu poczułem się lepiej. Potem poszedłem na spacer, pochodziłem po ogrodzie przed domem. Zauważyłem, że róże znowu mają się nie najlepiej. Niestety nie mogę się nimi zająć.

Poszedłem razem z tatą w okolice domu sąsiada. Od czasu jego śmierci, to właśnie tata i wujek zajmują się koszeniem trawy, itp. Akurat poszliśmy kosić trawę. Przy okazji znalazłem miejsce gdzie rośnie dużo truskawek i poziomek. Poziomki niestety są bardzo małe, ale rozprzestrzeniły się na taką powierzchnię, że można byłoby je jeść cały dzień.

Później miałem okazję wejść do starego domu, w którym sąsiad spędził dzieciństwo. Dom wybudowano w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Atmosfera w środku jest magiczna, szkoda, że nie miałem pod ręką żadnego aparatu.

Weszliśmy przez boczne drzwi prowadzące do obory. Drzwi są śmieszne, bo mają jakieś 150 cm i trzeba uważać, żeby nie uderzyć się w głowę. Ciężko w ogóle mówić o drzwiach w tej sytuacji. To bardziej przypominało połączone ze sobą deski.

Gdy przekroczyłem próg, poczułem się, jakbym przeniósł się w czasie, było magicznie. Gdyby nie światło wpadające przez otwarte drzwi, byłoby całkowicie ciemno. Znalazłem się w dość małym pomieszczeniu, które było oborą. Nie wiem jakim cudem mogła tam się zmieścić choć jedna krowa, jeszcze większą tajemnica jest jak ona tam wchodziła. Sufit był bardzo niski, może, dwadzieścia centymetrów nad moją głową. Po prawej stronie zobaczyłem coś w rodzaju drewnianej klatki bardzo dużych rozmiarów - był to chlew dla świń, zamykany jeszcze mniejszymi drzwiami. O chlew oparta była drabinka, bo nad nim znajdował się kurnik. Połowa obory była zagracona różnymi urządzeniami rolniczymi, których nazw nie potrafię sobie przypomnieć. Był tam wózek z drewnianymi kołami obitymi metalowymi obręczami. W pomieszczeniu nie było żadnych okien, był tylko niewielki otwór w ścianie służący niegdyś do wyrzucania gnoju.

W głębi, po lewej stronie znajduje się przejście do kolejnego pomieszczenia. Podobno było to miejsce, gdzie przesiadywali ludzie i grzali się, gdy było zimno, jak dla mnie to taki separator pomiędzy domem a oborą. . Przy ścianie ustawiony był mały piec To pomieszczenie było bardzo słabo oświetlone, bo większość miejsca zajmowało pocięte drewno, ustawione aż do sufitu. Podłoga była całkowicie zniszczona, leżały na niej pojedyncze deski.

Kolejne pomieszczenie było bardzo jasne i puste, nie wiem do czego służyło. Na parapecie okna leżała butelka z czarną mazią i puszka po konserwie, w której najprawdopodobniej coś było. Na ścianach zachowały się nawet fragmenty tynku.

Następnie doszliśmy do korytarza, wzdłuż którego leżał stos desek. Tutaj również podłoga była mocno zdewastowana, a na ziemi znajdowało się dużo śmieci.

Omijając deski trafiliśmy do największego pokoju mieszkalnego. Na środku ustawiony był jakiś wielki pojemnik, ciężko stwierdzić co to było. Podłoga była nienaruszona, a ściany tylko gdzieniegdzie były zniszczone. Wszędzie panował syf. Na podłodze leżała kosa, jakieś śrubki, gwoździe, była nawet maszynka do rozprowadzania farby. Był też niewielki piecyk, podobno rzadko używany.

Wracamy na korytarz i idziemy w stronę głównych drzwi, przeciskając się między deskami. Pod nami znajduje się właz do piwnicy, a po prawej stronie schody(bardziej drabinka) na górę, gdzie przechowywano siano dla krów. Co ciekawe, najłatwiej było transportować to siano przez kuchnię.

Obok drabinki znajdowało się najciemniejsze i najbardziej zagracone pomieszczenie, można było tam znaleźć wszystko.

Ostatnim pomieszczeniem jest kuchnia. W pierwszym momencie uwagę przykuwał olbrzymi piec, a na nim różne przyrządy służące do gotowania, posiadające specyficzne nazwy. Piec posiadał komorę w której piekło się chleb. Na ziemi znowu leżały jakieś śrubki, ale na szczęście, było ich znacznie mniej.

Poniżej zamieszczam narysowany przeze mnie plan budynku, myślę, że dzięki temu, łatwiej będzie to sobie wyobrazić.
To tyle jeśli chodzi o wieś. A co z egzaminem? A no pisałem go rano. Nie wiem jak poszedł, bo gdy się do niego uczyłem przysypiałem chyba z pięć razy. Mam nadzieję że jakoś przejdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)