piątek, 29 czerwca 2012

Wszystko, byle nie nauka

Za kilka godzin egzamin, a ja wciąż nie zacząłem się uczyć. Chyba troszkę przesadziłem... Mam sześć godzin na nauczenie się materiału z całego roku - zobaczymy jakie granice ma moja percepcja. Najgorsze jest to, że zza okna dobiegają jakieś "spoilery". Chyba zacznę nagrywać i odtworzę im to kiedyś na cały głos.

Zjadłem prawie wszystko co miałem. W lodówce zostało trochę parmezanu i cztery jajka. Macie jakiś pomysł co z tym zrobić? Tylko bez propozycji jajka z parmezanem:) A! Mam jeszcze margarynę. W szafach pozostało trochę ryżu, makaron, dżem, bułka tarta i mąka.

Nie wiem czemu, ale cały dzień miałem zły humor. Zamiast cieszyć się zdanym egzaminem, miałem ochotę się z kimś pokłócić. A wkurzałem się na różne głupoty - na to że współlokator znowu ukradł mi słoik, na to, że ktoś mi wziął trochę chleba, S. nie wyczyścił basenu, mimo że obiecał itd...

Mam ochotę napisać o czymś konkretnym, ale nie mam czasu. Obiecuję, że jak zdam sesję, to walnę jakiś "mądry" artykuł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)