środa, 13 czerwca 2012

Morderca Szyderca w złym stanie

Dzieje się ze mną coś niedobrego. Ciężko określić co dokładnie, ale pierwszy raz od niepamiętnych czasów mój organizm mnie nie słucha.

Jak zwykle poszedłem późno spać, obudziłem się około 11. z olbrzymim bólem głowy. Czułem się bardzo źle, kręciło mi się w głowie i musiałem "walczyć z bombą". W związku z tym, odwołałem spotkanie z koleżanką, nie byłem w stanie z nikim rozmawiać. Męczyłem się ze swoim ciałem, aż tu nagle, jak ręką odjął, przeszło! Dwie godziny później wybrałem się do byłej sąsiadki.

Było bardzo miło poczułem się jak w domu, każdy chciał mi coś powiedzieć, nie brakowało tematów do rozmów, a syn sąsiadki był najbardziej aktywny, ciągle tylko: "wujek, wujek...."! Bez przerwy częstowali mnie jakimiś przekąskami.  Wypiliśmy wino, które przyniosłem i kilka piw z Ich lodówki. Odebrałem wreszcie pierścionek, który leżał u Nich w przechowaniu. Powróciły wspomnienia, ale nie było mi przykro, śmiałem się z tego, co wydarzyło się ponad rok temu. Nie mam pojęcia co zrobię z tym pierścionkiem, najprawdopodobniej kiedyś zrobię kolekcję głupich rzeczy w moim życiu.

Po kilkugodzinnym spotkaniu Sąsiadka i Jej mąż odprowadzili mnie na przystanek. umówiliśmy się, że kiedyś się przyjadę do Nich na dłużej, gdy nie będzie ich dziecka. Gdy wracałem, dużo myślałem o rodzinie i o takim ustabilizowanym życiu. Poczułem wtedy, że bardzo chciałbym założyć rodzinę, chciałbym mieć dziecko i pochwalić się nim rodzicom, pomimo średnich kontaktów.

Chwilę po powrocie zaczął boleć mnie brzuch i głowa. Ból był nie do zniesienia. Boję się, że może to być następstwem poniedziałkowej kontuzji, dostałem wtedy mocne uderzenie w głowę.

Po kilku godzinach ból minął, chciałem coś napisać na blogu, ale napisał do mnie współlokator z czasów pierwszego roku. Zaprosił mnie na wódkę. Dawno się z nim nie integrowałem, a przy okazji chciałem się znieczulić, więc stwierdziłem, że to dobry pomysł.

Piliśmy wódkę przywiezioną z Rosji, z jakiegoś wyjazdu naukowego. W pokoju był jeszcze jakiś inny człowiek, dość potężnej budowy. Bardzo fajnie się rozmawiało, była okazja powspominać kilka miłych sytuacji sprzed paru lat.

Skończyliśmy picie około godziny piątej. Co ciekawe, w ogóle nie czułem upicia, a mój organizm znowu zaczął świrować. Zachciało mi się jeść. Chciałem czegoś szybkiego, więc przygotowałem spaghetti z torebki. To była porcja dla czterech osób. Brakowało mi naczyń, więc po zrobieniu i odcedzeniu makaronu, po prostu wrzuciłem do niego sos i wymieszałem. Zjadłem wszystko - czterolitrowy garnek. Nie wiem jakim cudem udało mi się to zjeść. Ba! nadal chce mi się jeść. Dla bezpieczeństwa, nie wchodzę do kuchni. Nie mogę tego zrozumieć, będę musiał się udać do lekarza, to chyba coś poważnego.

A na koniec obraz pozytywnych kibiców, których akceptuję i wyrażam dla Nich jak najszczersze wyrazy sympatii:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)