piątek, 21 września 2012

Sweet Home Alabama

Wszyscy mówią, że to piosenka Gunsów, a ja pytam skąd takie podejrzenie. Siedzę sobie przed komputerem, zżeram kupionego dwie godziny temu słonecznika i czuję olbrzymią ulgę i satysfakcję. W tle leci na cały regulator tytułowa piosenka.

Wczoraj spotkałem się z A3. Chciała, żebyśmy oglądali jakiś film u mnie, ale z obawy przed seksem, wymyśliłem głupi pretekst, dlaczego, nie możemy się u mnie spotkać. Pewnie jesteście zaskoczeni, ale niedawno zrobiłem sobie małe postanowienie. Będę starał się unikać przypadkowego seksu. Wiem, że gdyby przyszło nam oglądać ten film, to byłoby ciężko się opanować, dlatego staram się ograniczać okazje. Po co to robię? Bo taki seks jest fajny w danej chwili, a na dłuższą metę, to jest takie nijakie. Chociaż łatwiej stwierdzić, że mi po prostu odpier***** na starość:-)

Spotkałem się z Tą przyjaciółką i gadaliśmy. Ona ciągle o tym swoim facecie, że źle, że nie dobrze, a ja muszę słuchać. Doradziłem Jej żeby się nad nim poznęcać. Powiedziała mu przez telefon, że jest ze mną w knajpie, i obiecała że się odezwie jak wróci do domu. Gdy odłożyła słuchawkę, zasugerowałem, żeby nie odzywała się przez całą noc, a facet zacznie świrować. Miałem rację. To typ faceta, którego można kontrolować przez zdradzę. Dzisiaj się dowiedziałem, że facet jest cholernie o mnie zazdrosny. Dziwi mnei, że A3 na to nie wpadła, w końcu kończyła psychologię.

Wracając z knajpy zdefiniowałem sobie kwestię ostatecznego rozwiązania sprawy pracy. Zdecydowałem, że spotkam się z szefem i to wyjaśnię. Sprawdziłem parę artykułów kodeksu prawa cywilnego, przeglądnąłem sms-y i maile od szefa. Mój plan był prosty - poinformowanie szefa że rezygnuję z pracy, i żądanie natychmiastowego wypłacenia zaległych pieniędzy. W przypadku gdyby robił problemy to sprawa trafia do sądu i nie bawię się z Nim więcej. Na początku jednak kulturalna rozmowa, żeby nikt nie mógł mi zarzucić, że popełniłem jakiś błąd.

Postanowienie zaplanowane, zrealizować trzeba. Tego dnia w firmie mieli się stawić dwaj koledzy. Z jednym umówiłem się na przystanku. Jedziemy sobie, jedziemy i jak to zwykle bywa - dojeżdżamy:) Koledzy przepuszczają mnie w drzwiach, bo wiedzą co się szykuje. Idę pierwszy, witam się z szefem, znowu mnie wkurza obecność Jego żony. Walę prosto z mostu, że nie zajmę mu dziś dużo czasu, bo chciałem tylko przekazać, że chcę zrezygnować z dalszej współpracy. Zachęcony jego całkowitym zaskoczeniem, mówię, to co zaplanowałem, załatwiam zaległą kasę, podaję mu rękę i wychodzę, zostawiając Go i całą resztę z wielkim bananem na twarzy:) Trzeba jednak przyznać, że tym wszystko było w porządku.

Czekając na autobus powrotny byłem świadkiem małej stłuczki. Jakiś facet wjechał ciężarówką w zaparkowany samochód dostawczy. Na szczęście nic poważne się nie stało.

Przychodzę do akademika, podchodzę do recepcjonistki po klucz, a tam karteczka, że mam się zgłosić do kierowniczki. Kur**, nie zapłaciłem za akademik! Po drodze do Jej gabinetu spotykam MoD - też został wezwany. Niestety musi się wykwaterować do poniedziałku. Czeka na efekt odwołania do Rektora, ale tymczasem nie może siedzieć w swoim pokoju. Jako, że umiem sobie radzić z kierowniczką postanawiam mu pomóc. Czekamy w kolejce. Najpierw wchodzę Ja. Powiedziałem, że szef nie wypłacił, że chciałem zapłacić, ale nie mogłem, bla bla bla i nagle już rozmawiam o tym, że współczuję Jej ciężkiej pracy, bo pewnie musi nieźle się namęczyć. Ona coraz bardziej uśmiechnięta, zwierza się, że nieraz musi po nocach przeglądać jakieś dane, ja już wiem, że Ją mam;) Sprytnie dokańczam temat jakże Jej trudnej pracy, i mówię, że spotkałem pod drzwiami kolegę...bla bla bla. Wiedziałem, że załapie o kogo chodzi. Mówię, że kolega nieporadny, przestraszony, nie ma co ze sobą zrobić, chciałbym mu jakoś pomóc...bla bla bla. Wychodzę, a po mnie wchodzi MoD. Czekam na niego. Wychodzi o od razy do mnie:
- Jak Ty to zrobiłeś! Jeszcze nigdy nie widziałem kierowniczki w tak dobrym humorze!
- Jak Ci załatwię akademik, to wisisz mi kilka flaszek - odpowiedziałem krótko.

MoD na razie może spać na waleta w moim pokoju. Więcej nie miałem możliwości ugrać, bo to nie od kierowniczki zależy. Gdyby nawet nie udało się z odwołaniem do Rektora, to mam pomysł jak to załatwić w inny sposób. Zobaczymy, czy poskutkuje.

Potem była wizyta w banku i zakupy. W międzyczasie napisał do mnie szef. Pytał dlaczego zrezygnowałem. No to ja mu wielką litanię robię. On na to: "ok, dzięki za odpowiedź".

Zadzwoniła do mnie A3. a ja z głupa "cześć Madziu!" Cisza w telefonie. Przecież Ona ma inne imię! Oj trochę głupio;) Podziękowała mi za wczorajszą radę co do wzbudzania zazdrości - poskutkowało.

Rozmawiałem z Ł. i dowiedziałem się, że szef był nieźle zaskoczony i pytał, czy nie wiedzą dlaczego zrezygnowałem. Oni oczywiście wiedzieli, ale nie chcieli się wtrącać. Podobno jest przez to spory problem, bo szef nie ogarnia tego, co się dzieje z projektami, jest mnóstwo pracy, a ja szybko to robiłem, kumple już od jakieś czasu pracują nad czymś innym. Ł. obstawia, że szef może do mnie zadzwonić i zaproponować lepsze warunki pracy. Pożyjemy zobaczymy. Gdyby tak było, to tym razem ja będę wybredny i wycenię się naprawdę wysoko.

Tymczasem wieczorem idę do M2, będziemy się alkoholizować. Z przyjemnością odreaguję ten popieprzony dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)