piątek, 12 października 2012

O Babie z petem w mordzie i nie tylko

Kur*a! Czy każda kobieta musi być taka sama? Czy po prostu mam cholernego pecha? Dlaczego kobiety umawiają się i w ostatnim możliwym terminie odwołują spotkanie? Jak mieć szacunek do takich kobiet? Tak, dobrze myślicie, chodzi o K. Napisała do mnie SMS-a, że nie ma ochoty się spotkać bo niedawno stopiła częściowo laptopa. Fajnie. Ja niedawno częściowo zjadłem kanapkę. Może jestem niewyrozumiały, ale to, że się nie spotka w niczym nie pomoże, myślę, że to tylko pretekst. Nie będę więcej proponował spotkania.

Nareszcie załatwiłem wszystkie wpisy. Dzisiaj o godzinie 16.30 zdobyłem ostatni. Inne sprawy na uczelni również się klarują. Jak dobrze pójdzie to w weekend zajmę się moją pracą dyplomową, a w przyszłym tygodniu zacznę się uczyć do testów rekrutacyjnych. Mam na oku ciekawą firmę, która prowadzi duży nabór pracowników. Warunek jest taki, że trzeba pracować na cały etat. Myślę, że dałbym rady, ale spróbowałbym się jakoś dogadać.

Nie spotkałem się z K. więc poszedłem na pierwszy po wakacjach trening karate. Trochę spadłem z formą, ale i tak nieźle sobie radzę. Było dużo ludzi, którzy pewnie szybko się wykruszą. Myślę, że już na kolejnym treningu będzie połowa tego, co było dzisiaj. Zdążyłem zaliczyć pierwszą kontuzję. S. jak zwykle był nieostrożny i przywalił mi głową w nos. Walnął tak mocno, że się przewrócił, a mnie na chwilę zamroczyło. Nos chyba jest cały, ale robi się coraz bardziej fioletowy i straszliwie boli.

Po treningu spotkałem T2. Zdziwiło mnie to spotkanie, bo facet mieszka teraz w zupełnie innej części Mojego Miasta. Wracał z jakiejś imprezy i był mocno pijany. Zamieniliśmy kilka słów, zaproponowałem, żeby wpadł w sobotę do akademika.

Chwilę później zadzwoniła do mnie M3. Chce się ze mną jutro spotkać i pogadać. Zgodziłem się, ale będę bardzo wkurwiony, jeśli odwoła to spotkanie. Coraz bardziej drażnią mnie takie zachowania.

Wczoraj na balkonie miała miejsce mała popijawa. M. i S. wpadli na pomysł, żeby wypić butelkę wódki. Oczywiście skończyło się na zrobieniu burdelu. Rano, gdy piliśmy tam piwo, przyszła sprzątaczka i zrobiła nam awanturę. Oczywiście dostało się również mi, pomimo tego, że nie miałem związku z zaistniałym syfem. Obecna sprzątaczka, to wiecznie podku**iona kobieta, o której mówimy "Baba z petem w mordzie". Sprząta nasze piętro jedynie w przypadku zastępstw innej sprzątaczki, którą sympatycznie nazywamy "Mama", bo jest niezwykle tolerancyjna i zawsze z nami porozmawia. Baba z petem w mordzie, wizytę w każdym składzie zaczyna od słów "kurwa, ale burdel". "Mama" zamiast przeklinać, wesoło sobie pogwizduje. Taka sprzątaczka to skarb!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)