niedziela, 11 listopada 2012

Uwaga, Geek!

Zacznę od tego, że w piątek byłem na siłowni pierwszy raz od dłuższego czasu zrobiłem bardzo intensywny trening. Intensywny do tego stopnia, że po serii brzuszków zaczęło mi się zbierać na wymioty. Na szczęście opanowałem sytuację i trochę zmniejszyłem bieg. Teraz dopiero odczuwam, że wczoraj stanowczo przesadziłem.

Nie wiem jak to się stało, że straciłem cały wieczór. Chciałem coś zrobić, ale nie zrobiłem nic, martwi mnie to, muszę inaczej zagospodarować czas.

Poszedłem spać o 5. Mniej więcej o tej porze przyszedł pijany współlokator - Pijaczek. Wpadł w jakiś cug alkoholowy, dzisiaj też go nie ma - pije. Drugi współlokator wciąż w domu, zachorował na ospę.

O 11. obudził mnie S. bo chciał jechać na zakupy. Bardzo mi to nie pasowało, ale w końcu mnie przekonał, tyle, że to ja wybrałem gdzie pojedziemy. Znalazłem jakieś olbrzymie targowisko, na którym można było kupić wszystko. Byliśmy zadowoleni, ale pojechaliśmy jeszcze do supermarketu na zakupy spożywcze. W supermarkecie odkryłem ciekawą promocję na zupki chińskie, więc wziąłem 20. Znalazłem też mopa, którego ostatnio bardzo potrzebuję. Dopiero, gdy dojechałem do akademika, zorientowałem się, że zapłaciłem więcej niż powinienem. Zupki, które powinny być na promocji, były w normalnej cenie. Gdybym był na miejscu, to pewnie bym się wykłócił, ale było już za późno.

Niedawno wpadłem na pomysł, żeby coś ze sobą zrobić i zapisałem się na spotkanie pewnej, nowo powstałej organizacji, chociaż ciężko nazwać to organizacją. Organizacja, a właściwie klub ma dość duży zasięg, a my mamy zamiar stworzyć lokalny oddział. W mojej opinii ma to duże szanse powodzenia, dlatego poszedłem na dzisiejsze spotkanie. Klub ten zajmuje się tematyką związaną z informatyką - wybaczcie, ale więcej nie mogę powiedzieć.

Spotkanie miało się odbyć w nieznanej mi knajpie. Trafiłem na miejsce z pięciominutowym spóźnieniem. Wchodzę do knajpy - wydaje się być normalnie, idę dalej - a tam pomieszczenie w którym znajduje się około dwudziestu informatyków. Zaniemówiłem! Wszyscy mieli otwarte laptopy i patrzyli na mnie jak na intruza, żeby zrobiło się normalniej musiałem wyciągnąć swojego laptopa;) Ciekawie musieli to postrzegać normalni ludzie, to chyba dość niezwykły widok, tym bardziej niezwykły, że wspomnieni informatycy byli w różnym wieku i wielu z nich wyglądało jakby wyszli z szamba... Wyobraźcie sobie, że gdzieś pośrodku tego geek-tłumu, znalazła się para, która wybrała się do knajpy na randkę... Chyba dziwnie się poczuli, gdy wszyscy zaczęli programować i mówić o bardzo dziwnych rzeczach:-) "Zagubieni zakochani" dość szybko opuścili to miejsce.

Był jeden wykład tematyczny, z którego dużo wyniosłem. Jakkolwiek dziwne było towarzystwo, trzeba przyznać, że Ci ludzie mają olbrzymią wiedzę. Wkurza mnie zachowanie co niektórych, bo albo opowiadają nieśmieszne kawały, albo przechwalają się czego to nie potrafią, jednak z niektórymi da się rozmawiać. Duża część ma już żony, niektórzy nawet dzieci. Wśród tych ludzi są zwykli programiści, ale też administratorzy sieci. Poznałem nawet faceta, który jest kierownikiem czegoś tam;-) Oczywiście są też zwykli śmiertelnicy.

Po "wykładzie" przyszedł czas na integrację. Ci, którzy pili piwo, byli w miarę rozmowni. Tych, którzy pili sok, najlepiej byłoby wysłać na jakiś kurs pt. "jak zapuścić brodę", albo "prawiczek też może zostać mężczyzną".

Przez cały czas czułem się cholernie dziwnie. To wyglądało jak speed dating dla geeków. Co jakiś czas podchodził ktoś nowy i mówił coś o informatyce. Z jednej strony byłem zszokowany, z drugiej - zafascynowany, to było ciekawe, chociażby z socjologicznego punktu widzenia. Śmieszne jest to, że w naszym gronie była jedna kobieta. Nie zdążyłem jednak z Nią pogadać, bo pomysł wyjścia z tej knajpy coraz bardziej mnie przekonywał.

Pomimo totalnej abstrakcji myślę, że będę chodził na te spotkania. Mogę się dużo nauczyć, a o to przede wszystkim mi chodzi. Zresztą fajnie byłoby być jednym z "członków założycieli" organizacji, która ma duży potencjał.

Żeby ciekawie zakończyć ten wpis to tylko dodam, że razem ze mną z knajpy wychodził facet przebrany za...krowę!:-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)