niedziela, 16 grudnia 2012

"Mientki" dzień

Cholera! Stresuję się. Mam nieskończenie wiele rzeczy do zrobienie, a praca zatrzymała się w miejscu. Nie potrafię nic zrobić od czasu rozstania. Mało tego, martwię się, że B. jednak nie przyjdzie na wigilię. Wiem, że powinienem o tym nie myśleć, wszystko siedzi w mojej podświadomości i jakoś nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Jeszcze dzisiaj dobiła mnie K3, mówiąc, że Jej znajomy po ciężkich przejściach z dziewczyną tak się zraził do kobiet, że dopiero po dwóch latach mógł się z kimś związać. Kurde, od czasów Mojej Byłej minęły chyba już ponad dwa lata, co będzie po B?

Na imprezę zadeklarowało się już ponad 30 osób, a będzie z pewnością więcej. Nie wiem, jak to wszystko ogarnę. Gdyby tylko przyszła B... Czwartkowa impreza może być albo najlepszą dotychczasową imprezą, albo najgorszą. Tak sobie pomyślałem, ze jeśli spełni się ta druga opcja, to piątkowa wigilia może być jeszcze gorsza. Uff, aż strach pomyśleć jak będą wyglądały święta. Najgorsze jest to, że są niewielkie szanse, aby wszystko poszło po mojej myśli.

Mogłem zostać rybakiem. Siedziałbym teraz nad jaką rzeką, łowiłbym ryby i wypuszczał. Nie miałbym nic na głowie. Mi jednak zachciało się pójść na te popieprzone studia i teraz muszę się męczyć. Mógłbym też zostać kowalem, robiłbym coś twórczego, namacalnego, a tak to moje życie to podróżowanie od znajomego do znajomego i naprawianie komputera. Po cholerę jestem taki dobry?! Satysfakcja trwa za krótko, a zupa którą mnie częstują... była dobra, ale przez ten czas zrobiłbym zupę dla całego akademika.

Żeby ruszyć do przodu muszę zrobić sobie postanowienie. Wiem jak ono powinno wyglądać, ale jakoś nie chcę tego sobie powiedzieć, niestety będę musiał - Jeśli B. nie odezwie się do piątku, to całkowicie się izoluję, kasuję Jej numer, blokuję itd... nie dlatego, że Jej nie lubię, ale wręcz przeciwnie, cholernie mi na Niej zależy i chcę Ją jak najlepiej zapamiętać.

Po napisaniu tych kilku akapitów, trochę wyładowałem złe emocje. Spróbuję się coś pouczyć, a jeśli nie wyjdzie, to idę biegać;) "Trzeba być twardym a nie mientkim"!

Robi się z tego brazylijska telenowela, aż sam jestem ciekaw jak się to wszystko zakończy. Szkoda, że nie ma opcji przewijania do przodu.

1 komentarz:

  1. ChaotycznieLogiczny16 grudnia 2012 19:53

    Miałem taki kryzys w połowie 1 roku studiów za granicą - co ja tu ku*wa robię, mogłem zostać drwalem albo leśnikiem, żyć sobie spokojnie w środku lasu, sam albo z jakąs inną kobietą... ;)

    Teraz się śmieję na samą myśl o tych moich pomysłach. Każdy łapie czasami doła. Nie łam się i rób to, co kochasz:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)