środa, 19 czerwca 2013

Przeprowadzka S.

Coś mi się zdaje, że mój blog zaczyna podupadać. Coraz rzadziej piszę, coraz mniej chce mi się pisać. Co jest powodem? Tu sprawa jest dość jasna - moja kobieta. Znajduję w Niej również to, co wcześniej znajdowałem w prowadzeniu bloga. Gdy mam ochotę o czymś napisać, to piszę do Niej maila. Od kiedy wróciła do Krakowa, to cały możliwy, wolny czas spędzamy razem. Tak było w poniedziałek, tak było wczoraj. Moje życie się zmienia, obiektywnie - robię się coraz mniej ciekawy, ale subiektywnie czuję się lepiej. Chyba tego właśnie potrzebowałem.

Czasami zdarzają się jeszcze typowo akademickie sytuacje, ale jest ich coraz mniej. Tak też było w sobotę. Miałem z kolegą kręcić film na zaliczenie, ale nie mogliśmy się dogadać i skończyło się na tym, że On został u siebie, a ja piłem wódkę. Przyszedł K2 z T i zapytali, czy będę z Nimi pił... miałem ochotę, więc czemu nie? Po godzinie przynieśli dwie butelki wódki. Wypiliśmy je dość szybko, potem pojawiły się kolejne dwie itd. Sam nie wiem kiedy się upiłem. Było ze mną bardzo źle. Obudziłem się o 2. w nocy, w swoim łóżku, co ciekawe - prawie trzeźwy. Wtedy też zorientowałem się, że B. kilka razy próbowała się do mnie dodzwonić. Wysłała też SMS, że się martwi. Zrobiło mi się głupio. Podczas, gdy Ona się martwi, ja piłem wódkę z kolegami. Na drugi dzień zadzwoniłem i Ją przepraszałem. Na szczęście nie była na mnie bardzo zła.

S. wyprowadził się z akademika! Właśnie wtedy, gdy piliśmy. Przyszedł w trakcie naszej improwizowanej imprezy i zaczął pić wódkę. W tym dniu miał razem z kolegą przewozić rzeczy do nowego mieszkania. Nieszczęśliwie dla Niego, troszkę się naj*** i zapomniał o kilku gratach. Przyjechał do mieszkania całkiem pijany. Zarówno kierowca samochodu jak i dziewczyna S. byli bardzo niezadowoleni. Pierwszy dzień z kobietą, a S. już jest pijany, ciekawe jak będzie dalej. Chyba mu się troszkę nudzi, bo wczoraj wysłał mi SMS-a z prośbą o rozłożenie basenu na balkonie. Zignorowałem sprawę, nie chce mi się.

W niedzielę przyszedł kolega, z którym miałem robić projekt. Wiele razy nagrywaliśmy te same sceny, bo nie mogliśmy przestać się śmiać. Nic nie chciało działać tak, jak zaplanowaliśmy. Green box był pomięty, więc biegaliśmy z rozgrzanym żelazkiem, żeby go wyprasować. Nie mogliśmy znaleźć dostatecznej liczby aktorów i zapomnieliśmy nagrać kilku scen. Światło było do dupy, kamera zresztą też. Najważniejsze, że ostatecznie udało się zrobić ten cholerny projekt. Siedzieliśmy do 5. rano, właściwie bez przerwy. Kolega zdecydował, że nie opłaca mu się wracać do domu, więc spał u mnie.

O 9. w poniedziałek miałem egzamin z angielskiego. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miał taki ból głowy. Przez 40 minut nie mogłem się skupić na tym co piszę, przez co raczej słabo mi poszło. No, ale nie ma się co dziwić - takie są efekty całonocnej, intensywnej pracy nad projektem.

Z projektu dostaliśmy piątkę i dopiero wtedy mogłem się wyspać, chociaż ciężko nazwać 3 godziny leżenia w łóżku "wyspaniem się".

Wieczorem spotkałem się z B. Najpierw poszliśmy na piwo, później do Niej. Zjedliśmy najlepszą na świecie kolację. Rano przytrafiła się śmieszna sytuacja, bo B. była jeszcze trochę zaspana, zrobiła sobie kanapkę do pracy i później chodziła po mieszkaniu tam i z powrotem, by w końcu oznajmić ze smutną miną i spuszczoną głową: "Zgubiłam kanapkę". B. jest urocza:)

Wczoraj miałem jakieś kolokwium zaliczeniowe, ale nie było z nim większych problemów. Nauczyłem się i napisałem wszystko. W końcu dotyczyło przedmiotu, którym się interesuję - bezpieczeństwa sieci komputerowych.

Po kolokwium znowu spotkałem się z B. Kupiłem wino i chcieliśmy zrobić kolejny miły wieczór. Niestety coś się spieprzyło. B. była smutna. Chyba udało mi się Ją pocieszyć, sam nie wiem. Trochę się na Nią wkurzyłem, bo nie zawsze zachowuje się racjonalnie, ale wiem, że każda kobieta tak ma, takie momenty trzeba po prostu przeczekać, a później szczerze porozmawiać - to bardzo pomaga.

Tej nocy miałem dziwne sny. B. powiedziała mi rano, że jak spałem, bardzo szybko biło mi serce. Nie dziwię się, rzadko miewam takie koszmary. Sen tak na mnie wpłynął, że przez cały poranek byłem nieco otępiony i w konsekwencji nie przygotowałem śniadania. Wypiliśmy tylko herbatę. Wydaje mi się, że gdy odprowadzałem Ją na tramwaj, nadal była smutna. Mam nadzieję, że do czwartku to minie. Za tydzień w weekend mamy zamiar jechać na małą wycieczkę. Tym razem to ja Ją gdzieś zabieram:)

Powoli kończy się kolejny semestr nauki. Zostały dwa egzaminy i kilka sprawozdań. Jeśli się z tym uporam, mam "wakacje". Od lipca zaczynam pracę. Nareszcie coś poważnego. Czy to będzie koniec mojego życia studenckiego? Czyżby zaczynał się kolejny etap mojego życia? Chyba jeszcze nie, ale wszystko będzie nieco inne. Czas pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem :)